Humor i satyra. Tu nie ma tematów tabu ani świętych krów. Przełamujmy zmowę milczenia. Zdemaskujmy i zniszczmy kamarylę. Nadchodzi kontrrewolucja.

sobota, 18 kwietnia 2009

Koszmar 2039

Jest rok 2039. W elitarnym liceum im. Adama Michnika, położonym na rogu ulic Wałęsy i Jaruzelskiego, trwa właśnie lekcja historii. Szkoła jest prywatna, ponieważ dziesięć lat wcześniej historia – wobec niemożności uzgodnienia kompromisowej wersji dziejów w ramach UE – została zastąpiona w szkołach publicznych przez „surfowanie”. W szkołach prywatnych przedmiot ostał się jako przedmiot fakultatywny.

Nauczyciel prosi Kowalskiego o wymienienie trzech najważniejszych wydarzeń w okresie dwudziestolecia III RP poprzedzającym wielki kryzys. – Konstytucja z 1997 r. oraz przystąpienie Polski do NATO i UE – pada odpowiedź.

– A czyje to osiągnięcie – dopytuje belfer.

– Prezydenta Kwaśniewskiego – słyszy w odpowiedzi.

– Ale czy tylko jego – docieka nauczyciel.

– Kwaśniewskiego i jego obozu politycznego, czyli socjaldemokracji – precyzuje uczeń.

Pedagog, który te zamierzchłe czasy pamięta z dzieciństwa, nie jest usatysfakcjonowany. – Przecież lewica nie rządziła Polską przez cale dwudziestolecie... – przypomina. Uczeń broni swego zdania: – To prawda, ale prawica tylko przeszkadzała. Najpierw zdestabilizowała scenę polityczną na początku lat 90., później nawoływała do odrzucenia konstytucji, a w końcu wyniosła do władzy Kaczyńskich, którzy omal nie wycofali Polski z Unii, do której z takim trudem wprowadzili ją Kwaśniewski z Millerem.

Zirytowany nauczyciel próbuje jeszcze argumentować, że przecież to „Solidarność” zapoczątkowała przemiany demokratyczne, ale i w rym przypadku Kowalski nie daje się zbić z tropu: – Zapoczątkowała tylko dlatego, że generał Jaruzelski postanowił przy Okrągłym Stole podzielić się z nią na pewien czas władzą, by ułatwić wprowadzenie trudnych reform rynkowych.

Antoni Dudek w piątkowej Rzeczpospolitej (Antoni Dudek, Tonący okręt centroprawicy, Rzeczpospolita 17.04.09) zaprezentował tę koszmarną wizję przyszłości. Problem polega na tym, że pomijając nazwy ulic, sam dialog jest bardzo realistyczny nawet już w dzisiejszej szkole. W roku 2039 może dojść i do tego, że okres komunistycznych rządów 1944-1989 będzie nazywany złotym okresem w dziejach Polski. Na wzbierającej już dziś fali tzw. nostalgii PRL stanie się w świadomości społecznej prawdziwym rajem utraconym. Pójdźmy więc dalej z koszmarną wizją, która niedługo może się spełnić.

AD 2039

W szkołach powstają izby pamięci poświęcone lokalnym agentom SB. Dzieciaki w ramach zajęć i kółek zainteresowań wyszukują w IPN-ie każdy donos swoich agentów, by potem na międzyszkolnych akademiach z dumą chwalić się najbardziej aktywnym agentem i współzawodniczyć z innymi szkołami. Wałęsa może wreszcie przestać kryć się ze swoim kryptonimem operacyjnym „Bolek” – teraz żąda uznania, że donosił najwięcej i najlepiej ze wszystkich. Zagroził też, że jak IPN nie odnajdzie wszystkich jego donosów, by raz na zawsze potwierdzić jego pierwszeństwo, to wyemigruje z niewdzięcznego kraju. IPN czyli Instytut Pamięci Narodowej im. Czesława Kiszczaka (patronem IPN-u został jeden ze słynnych ludzi honoru) dokłada wszelkich starań, by naprawić błędy dawnego kierownictwa. Donosy Wałęsy zostały kiedyś zagubione przez niechlujstwo urzędników m.in. Janusza Kurtyki i Jana Żaryna, a także przez zawiść i intrygi największych szkodników III RP – braci Kaczyńskich, których teraz już oficjalnie nazywa się w podręcznikach Wstrętnymi Kaczorami. Jednak, dla złagodzenia traumatycznych przejść całego społeczeństwa związanych z okresem ich rządów, ich czyny nie są rozpamiętywane szczegółowo. Oficjalnie mówi się tylko, że byli karłami i seplenili, w sumie bardziej śmieszni niż groźni. Śmieszne jest np. to, że jeden z nich, choć nie był agentem, to tak bardzo pragnął dowartościować się w społeczeństwie, że postanowił pokazać ludziom przynajmniej sfałszowaną lojalkę, którą rzekomo podpisał był w stanie wojennym. Jednak intryga wyszła na jaw a Wstrętny Kaczor pogrążył się zupełnie, próbując wrobić w fałszowanie swojej lojalki pułkownika SB o nieskazitelnej reputacji, Jana Lesiaka.

Wałęsa na szczęście nie wyemigrował, lecz w kraju zaczęły objawiać się coraz to nowe odnalezione dzieci Wałęsy-Bolka, niczym niegdyś w Dynastii dzieci Blake’a Carringtona, ale sprytny Wałek nie da nikomu zrobić się na szaro; nikt nie dobierze się do jego Nobla. W końcu to on kiedyś po mistrzowsku wykiwał „Solidarność” dążącą do obalenia komuny w niekontrolowany sposób i zneutralizował nieodpowiedzialnych bardziej radykalnych liderów. Teraz trzeba zneutralizować tylko paru ciekawskich. Do opanowania sytuacji wystarczyło zamknięcie i skazanie na dożywocie tego intryganta Pawła Zyzaka. UJ odebrał Zyzakowi i jego promotorowi wszystkie tytuły naukowe, ich prace zostały spalone, a do Internetu został wpuszczony oficjalnie zatwierdzony przez Schetynę robak, który wyszukuje i kasuje z dysków książki Zyzaka, a IP pechowego właściciela wysyła od razu do reaktywowanych przez Tuska WSI.

IPN dostał od Tuska ogromny budżet, aby żaden agent nie został skrzywdzony przez zapomnienie jego zasług. Pieniądze jednak szybko topnieją, bo Moskwa zwietrzyła interes i żąda wysokich stawek za udostępnianie IPN-owi swojej kopii archiwów SB, których nie ma potrzeby już trzymać w tajemnicy. Kopie są potrzebne do uzupełnienia ogromnych luk w dokumentacji spowodowanych bezrozumnym spaleniem tych bezcennych dokumentów przez prawicę na początku lat 90. Na razie wskutek braków w dokumentacji dochodzi do niegodnych praktyk podszywania się pod agentów. Media z oburzeniem demaskują takie przypadki, lecz ciągle zdarza się, że pod jeden nowo ujawniony kryptonim operacyjny, od razu stara się podpiąć kilku-kilkunastu spryciarzy. Z drugiej strony tym biedakom zapewne chodzi nie tyle o wysokie dodatki kombatanckie, co o tak upragniony przez każdego szacunek i uznanie w społeczeństwie. Tym bardziej jednak powinniśmy pamiętać, że na taki szacunek zasługują tylko ci, którzy faktycznie wiele ryzykowali w ciężkich czasach i naprawdę donosili, dostarczając SB wartościowych informacji – nie każdy może być Bolkiem...

Media donoszą z ukontentowaniem, jak łaskawie Tusk jest przyjmowany przez cara Putina. Car uznał go za swojego przyjaciela i czasem nawet zabiera go a to na ryby, a to na syberyjskie tygrysy albo syberyjskich Chińczyków (spokojnie, do tygrysów strzelają tylko usypiającymi). Jednak w interesach car musi być twardy, bo na skutek rewolucji technicznej ropa i gaz już nie przynoszą takich profitów jak przed Wielkim Kryzysem. Tusk mimo sędziwego wieku cieszy się w kraju wielką estymą jako dożywotni prezydent-premier i ukochany przywódca, nosi też honorowy tytuł Pogromcy Kaczorów. Ten ostatni tytuł podkreśla, że to właśnie ten przywódca był w najcięższych dla Polski czasach w ciągu ostatnich stu lat (zwanych okresem IV RP) ucieleśnieniem woli narodu, by wyeliminować Wstrętne Kaczory, i z zadania tego się wywiązał. Jak wszyscy pamiętamy, od tamtego wydarzenia wywodzi się nasze święto państwowe – Święto Wielkiego Rosołu. Także i w tym roku obchody rozpocznie Tusk tradycyjnym ułaskawieniem dwóch kaczorów od pójścia na świąteczny rosół.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj!