Humor i satyra. Tu nie ma tematów tabu ani świętych krów. Przełamujmy zmowę milczenia. Zdemaskujmy i zniszczmy kamarylę. Nadchodzi kontrrewolucja.

wtorek, 31 marca 2009

Dupa Wojewódzki i Fiut Figurski

Dupa i fiut pieprzą (się) od rana

Obr. 1. Parodia reklamy programu Poranny WF [autor nieznany]

Showmani Wojewódzki (46-letni nastolatek) i Figurski (36-letni nastolatek) wpisali się w medialną modę cynicznych kpin ze wszystkich istotnych wartości. Ten styl w mediach był konsekwentnie wprowadzany w Polsce przez powszechnie znienawidzoną szuję i kolaboranta z czasów stanu wojennego Jerzego Urbana po 1989 r. Urban w swojej szmatławej gazetce Nie szydził ze wszystkiego, co wiązało się z rodzącą się w trudach wolnością, a wychwalał trzymających władzę i przejmujących majątek narodowy komunistów (przypomnijmy, że – na pośmiewisko Europy – w 2 lata po okrągłym stole mieliśmy jeszcze Sejm z większością obsadzoną odgórnie przez PZPR). Urban, wiedząc, że za to, co robił w stanie wojennym, ludzie i tak mają go za kompletne zero, sam zaczął świadomie kreować się na taką łachudrę bez krzty godności, której po prostu nie da się już niczym obrazić. Dziś ta niezbyt chwalebna metoda triumfuje w programach prowadzonych przez Jakuba Wojewódzkiego. Zgodnie z opisaną wyżej zasadą Wojewódzki programowo obraża innych, próbując sprowadzić ich do swojego poziomu, czyli na dno. Otwarcie pokazał swój stosunek do swojej pracy i widzów, określając swój telewizyjny show jako „robienie ludziom lewatywy z mózgu”. Dla naśladowców Urbana jedyną pozytywną wartością jest medialne promowanie siebie nawzajem i swoich aktualnych przyjaciół. Przypomnijmy, że Wojewódzki po przejściu z Polsatu do TVN zwanym w 2006 szumnie „transferem roku” w pierwszym wydaniu show w nowej stacji (choć w starym stylu) zajął się lansowaniem swojej ówczesnej partnerki Anny Muchy (swego czasu radnej PO w Warszawie) i wspieraniem jej po tym jak skompromitowała się i została wyrzucona z prowadzenia 31. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Niektórzy pytali złośliwie, do czego zwykle ciągnie muchy... ale mniejsza z tym. Wojewódzki to przereklamowany zwykły cham i prostak. Zresztą ta jego Mucha to też „ciekawa” osóbka. Dziś nawet PO nie przyznaje się do swojej byłej polityk, która tak komplementuje Urbana (tak... tego Urbana): „Jerzy Urban jest postacią absolutnie nietuzinkową, absolutnie wyjątkową i posiadającą niesamowite poczucie humoru. Wielu takich ludzi w Polsce nie ma. To jest także postać, która swego czasu była dyrygentem polskich nastrojów społecznych.” I tak koło się zamyka – okazuje się, że ja zauważyłem u obu panów podobne podejście do działalności medialnej, a z kolei dla Muchy obaj są wyjątkowymi postaciami. No, Wojewódzki był dla niej wyjątkowy. Może ten podstarzały satyr zwyczajnie nie mógł sprostać wymaganiom ognistej nimfetki, a może ten heteroseksualny epizod w jego życiu okazał się jednak niewypałem. Ta druga ewentualność jest bardziej prawdopodobna, bo Wojewódzki – jak sam przyznał – w czasach Muchy jechał na viagrze, zaś sama Mucha wielokrotnie dawała do zrozumienia, iż jest rozczarowana jego orientacją seksualną (oczywiście – nie orientacją jako taką – oni wszyscy tam miłują pedałów, przynajmniej na pokaz; rozczarowanie wynikało z dość ograniczonych opcji uprawiania seksu w związku kobiety z homoseksualistą).

Klip 1. Kazik, Artyści (1994), ulubiona piosenka duetu Wojewódzki-Figurski.

logo WFDuet Wojewódzki-Figurski zaczynał w Radio94 przekształconym w Antyradio, lansował się w tym czasie jako „Niegrzeczne dzieci eteru”. Na końcu 2007 duet przeszedł do Eska Rock. Wielu fanów Antyradia krytycznie przyjęło tę decyzję. Na antenie w miejsce ich programu puszczono piosenkę Kazika Artyści ze słowami „Wszyscy artyści to prostytutki”. Od 2008 w Eska Rock duet kontynuuje swój styl i linię polityczną w audycji polegającej na kreowaniu skandali Poranny WF. W połowie roku promowali się hasłem: „W dobrej formie od rana – Wojewódzki i Figurski w Esce Rock.” Reklama graficzna ukazywała, jak to określili fachowcy, „dwóch panów z zasłoniętymi ogromnymi organami w stanie wzwodu”. W wielu miastach reklama ta została usunięta z billboardów. Zapewne – jak zwykle w takich przypadkach – właśnie o taki efekt chodziło jej autorom. Wiele komentarzy przy okazji tej kampanii reklamowej brzmiało mniej więcej tak: „A, to Figurski też jest gejem? Nie wiedziałam/em...” Niektórzy upatrywali w tej reklamie piętrowej hipokryzji: „[Wojewódzki] udaje, że nie jest gejem, a nim jest, a po to żeby udowodnić, że nie jest, gra w gejowskiej reklamie.” Naturalnie wszyscy uznajemy, że w kwestiach orientacji seksualnej osób publicznych (a może zwłaszcza w tych kwestiach) należy stosować umiar i delikatność. Sami Wojewódzki-Figurski też dali przykład takiej właśnie „subtelności” w styczniu 2009, pytając w swoim programie z właściwym sobie polotem: „Czy Jarosław jest Jarosławą? Czy Jarosław Kaczyński jest kobietą?” Swoją hipotezę WF starali się poprzeć wieloma spostrzeżeniami: powołali się na zdanie posła Palikota „wśród bliźniaków jednojajowych często jedno jest homoseksualistą”, stwierdzili przytomnie, że rzadko widują Kaczyńskiego z dziewczętami, a sprawę właściwie przesądziło upodobanie Kaczyńskiego do pudru (telewizyjnego). Bynajmniej nie podejrzewamy, że Wojewódzki-Figurski usiłowali w swoim programie szydzić z rzekomych skłonności homoseksualnych znanego polityka – byłby to bowiem zaiste smutny przykład pedalskiej autoagresji, medialnej napaści skierowanej przeciwko własnemu środowisku.

Czego się nie robi dla popularności? Ostatnio duet WF stwierdził, iż aby ich autorski program osiągnął większą słuchalność, muszą nakręcić taki skandal, aby ich aż wyrzucili z radia, co więcej cel ten osiągnęli (w porozumieniu z kierownictwem Eski Rock – Wojewódzki-Figurski są głupkami, ale nie w kwestii swoich interesów). Ale po kolei. Zacznijmy od tego, że w niektórych brukowych mediach (poziomem niewiele przewyższających niniejszego bloga :->) odbiło się echem jedno zdarzenie ze spotkania Prezydenta RP z mieszkańcami Piotrkowa Trybunalskiego na zaproszenie Wyższej Szkoły Handlowej im. Króla Stefana Batorego 17.03.09 (śr). O 13:09 tuż przed przybyciem lekko spóźnionego Lecha Kaczyńskiego na przeznaczone dla niego miejsce runął napis Wyższa Szkoła Handlowa. Dziennikarze nienawidzący Głowy Państwa – tacy jak duet WF – jakby tylko na to czekali. 19.03.09 (cz) w programie Poranny WF zaczęli od standardowych w przypadku tego programu napaści słownych: Lech Kaczyński zrobiłby karierę jako gejsza, gdyby tylko mu zawinąć „ten łeb, żeby nikt nie widział”. Potem podjęli temat homoseksualizmu, na którym WF są ewidentnie zafiksowani: „Podobno prezydent Lech Kaczyński już się zabarykadował w mieszkaniu, by na wszelki wypadek nie natknąć się na [homoseksualne małżeństwo] Brendana Faya i Toma Moultona, którym bynajmniej nic nie mięknie na widok prezydenta”, „Jeżeli w ciągu najbliższych dni zobaczycie, że Jarek jest pogodny, macha rączką i ma wyczyszczone buciki, to znaczy, że przyjechali.” Następnie WF zainscenizowali reportaż o incydencie w Piotrkowie Trybunalskim nadawany w Anglii. Wojewódzki relacjonował wspomniane spotkanie Lecha Kaczyńskiego z mieszkańcami miasta w napastliwy sposób, a Figurski dość swobodnie tłumaczył relację na angielski, wypowiadając przy tym po angielsku obelgi pod adresem Prezydenta RP w tym epitet retarded mentally czyli ‘opóźniony umysłowo’. Na początku scenki angielska wersja Figurskiego bazowała na dwuznacznościach, które od biedy mogły się zmieścić w konwencji kabaretu, ale dalej Figurski kilkakrotnie wprost powtórzył obelżywe epitety, wyraźnie podkreślając, że odnoszą się one do Prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego. Można powiedzieć, że lżenie Prezydenta RP było jasno i jednoznacznie wyrażoną intencją jego wypowiedzi. Wojewódzki zareagował słowami „ja się od tego odcinam”. Po zakończeniu scenki próbowali złagodzić jej obraźliwą wymowę, dość przewrotnie – przez kolejne szyderstwa. Brzmiało to mniej więcej tak. Figurski: „Proszę Państwa, możemy robić sobie śmichy chichy, ale lecąca dekoracja na prezydenta to na prawdę nie jest dla nas dobra informacja.” Wojewódzki: „Dotarliśmy do tajnych dokumentów BOR-u, pierwsza zasada ewakuacji: prezydenta pod pachę i do domu! (...)” Wojewódzki i Figurski: „Jak się przewróci prezydent, to zostawcie go, niech tak leży.”

Zdarzenie przed przybyciem Prezydenta RP na spotkanie w Piotrkowie Trybunalskim 17.03.09

Obr. 2. Fotoreportaż ze zdarzenia przed przybyciem Prezydenta RP na spotkanie w Piotrkowie Trybunalskim 17.03.09. [zdjęcia: ePiotrków]

Klip 2. Fragmenty programu Poranny WF z 19.03.2009, w którym kilkakrotnie padły zestawione w różnych wariantach słowa „the small, stupid, retarded mentally man”. Po tym programie prowadzący zostali zawieszeni na tydzień przez zarząd Eska Rock, co zapewne należało do wcześniej zaplanowanego teatru.

Zgodnie z założeniem całej tej przemyślanej akcji tego dnia w mediach wybuchł skandal, przy czym media najwyraźniej zagrały wcześniej wyznaczoną rolę. W swoich relacjach grzecznie ograniczyły się do doniesienia Presserwisu. To pozwoliło szalenie uprościć cały incydent, sprowadzając go do wypowiedzenia przez Figurskiego na antenie Eski frazy „small, retarded, stupid man”. Zupełnie pominięto kontekst, a obraźliwe sformułowania zręcznie przycięto, co widać przez porównanie z oryginałem: „The small, stupid, retarded mentally man called the President of Poland Lech Kaczyński was fallen apart by the letters that fell on his head” czyli „Mały, głupi, opóźniony umysłowo człowiek zwany Prezydentem Polski Lechem Kaczyńskim rozsypał się przez litery, które spadły mu na głowę”. Miało to na celu ułatwienie obrony Figurskiemu, przy założeniu, że mainstreamowe media nie zrelacjonują tej sprawy jak należy. Nota bene, zupełnie niezauważone przeszło nazwanie w audycji Piotrkowa Trybunalskiego shithole (‘zadupiem’). Potwierdzałoby to, że dziennikarze w mainstreamowych mediach nie wykonują rzetelnej pracy dziennikarskiej. Dalsze zdarzenia były do bólu przewidywalne – zawieszenie dziennikarzy, szum medialny z faryzejskim ubolewaniem kilku osób publicznych, „skrucha” Figurskiego, po tygodniu przywrócenie Porannego WF. Wszystko skalkulowane. Biorąc pod uwagę literalne brzmienie czytanki Figurskiego można postawić tezę godną tylko takiego prostackiego bloga jak Kamaryla. Otóż może napis w rzeczywistości miał spaść na prezydenta – zdarzenie niegroźne acz śmieszne miało odbić się szerokim echem, a program Poranny WF miał postawić kropkę nad i oraz przyczynić się do wiecznej chwały duetu WF i ich stacji – Eski Rock.

Właściciele i szefowie Eski Rock, wzorując się na starych sprawdzonych metodach operacyjnych, wiedzieli, że w takich sytuacjach powinien być „zły ubek” i „dobry ubek”. Duet WF to jest ten „zły ubek”, a właściciel sieci Eska Rock Zbigniew Benbenek to „dobry ubek”. Nie miejmy złudzeń co do Benbenka – to ten sam słynny niegdyś „Jednoręki Lobbysta”, który przy pomocy polityków zrobił fortunę na hazardzie. Wg ówczesnej prasy z Jerzym Jaskiernią (SLD) i Zbigniewem Chlebowskim (PO) w 2003 kręcili lody na ustawie o grach losowych, a pod stolikiem przechodziły miliony $$ (konkretnie podawano sumę 10 mln $ i rzeczywiście ceny ustaw były wtedy tego rzędu, np. w 2002 Rywin za określony zapis w ustawie żądał w imieniu SLD 17,5 mln $). W tamtym czasie również zapadały polityczne decyzje likwidujące lokalne rozgłośnie, a częstotliwości po nich dostawał faworyzowany przez SLD Benbenek budujący wtedy imperium Eska. Grożenie palcem Figurskiemu przez Benbenka było całkowicie niewiarygodną grą na pokaz. Już nagłówek wspomnianego doniesienia Presserwisu z 19.03 (cz) o incydencie w Porannym WF jest napisany tak, by wywołać wrażenie, że duet WF został skrzywdzony: „Zarząd Eski Rock zawiesił w obowiązkach pracowniczych Kubę Wojewódzkiego i Michała Figurskiego za żart o prezydencie RP.” Szkoda, że nie napisali jeszcze – „za wyszukany żart w świetnym stylu”. Dalej przytoczono tłumaczenie Figurskiego, które powinno przejść do historii obłudy: „Nie kpiłem z prezydenta, lecz z nieudolności brytyjskiego reportera. Obśmiewaliśmy kontekst w jakim, często bardzo nieprzychylnie, opisywany jest prezydent w zagranicznych mediach.” Czyli w istocie WF bronili prezydenta przed tymi złymi zagranicznymi mediami. Dopiero po takim przygotowaniu przytoczono komentarz prezydenckiego urzędnika, który piętnował działania WF. W wewnętrznej logice tego doniesienia przytoczony komentarz miał sugerować, że stronę reprezentującą prezydenta cechuje pieniactwo i mściwość. Tymczasem zarząd Eski udał najciemniejszych idiotów, którzy nie wiedzą, jaką politykę prowadzą na ich antenie WF i nie potrafią najzwyczajniej odsłuchać nagrania z tego samego dnia – z oświadczenia zarządu: „prawnicy i lingwiści analizują zapis dzisiejszej audycji.” W końcu tego samego dnia spójny komunikat Eski ukazał się w portalu Dziennika: „W związku z treścią porannego programu w Esce Rock, jego prowadzący – Kuba Wojewódzki i Michał Figurski – zostali zawieszeni w prawach pracowniczych na najbliższy tydzień, do czasu wyjaśnienia sprawy. Prawnicy firmy sprawdzą wyemitowany materiał pod kątem ewentualnego naruszenia prawa.”

Tego dnia Figurski niczym jakaś megagwiazda udzielił wielu wywiadów: od agencji prasowych, przez ogólnopolskie dzienniki, do plotkarskich portali o gwiazdkach showbiznesu. Poświęcę trochę czasu analizie wypowiedzi Figurskiego, które zaczęły ukazywać się w portalu Dziennika od ok. 16:30 i były następnie wielokrotnie cytowane w różnych mediach. Zbiór wypowiedzi dla Dziennika oraz dla portalu Plejada:

„Nie jestem tak odważny jak Lech Wałęsa i Janusz Palikot” (Dziennik)

„W amerykańskim slangu słowo retarded może oznaczać też ‘wspaniały, świetny’. Zależy kto z jakiego słownika korzysta. Jest to zupełnie luźna interpretacja moich słów.” (Dziennik)

„Przepraszam wszystkich, którzy głosowali na Lecha Kaczyńskiego i samego prezydenta” (Dziennik)

„Nie miałem zamiaru obrazić prezydenta. Nie jestem tak odważny jak Lech Wałęsa czy Palikot żeby nazwać prezydenta np. pijakiem” (Plejada)

„Gdybym powiedział to w języku chociażby chińskim to nie byłoby wokół tego żadnego szumu. Nie dopuściłem się obrazy prezydenta.” (Plejada)

Jak skomentuje pan decyzję o zawieszeniu pana i Kuby Wojewódzkiego przez władze radia?

Nie mnie to komentować. To decyzja mojego pracodawcy i pozostaje mi ją tylko zaakceptować. Jednak nie dziwi mnie, że sprawa tak się zakończyła, skoro przez cały dzień był wokół niej taki szum medialny. Chciałbym tylko jeszcze raz podkreślić, że nie chciałem nikogo obrazić. Na pewno nie chciałem urazić prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jeśli stało się inaczej, przepraszam.

To jak tłumaczyć poranną audycję?

Program, który prowadzę z Kubą Wojewódzkim, w stu procentach jest satyryczny, posługujemy się w nim przeróżnymi formami, dla niektórych osób być może zbyt drastycznymi. Bardzo żałuję, że ten skecz został odebrany jako moja opinia o prezydencie Lechu Kaczyńskim. A ja odgrywałem tylko skecz, który miał ośmieszyć zagranicznych dziennikarzy, którzy często komentują wydarzenia w Polsce, nie mając zielonego pojęcia o tym, co w naszym kraju się dzieje.

Gdyby wiedział pan, jakie będą konsekwencje tego skeczu, zażartowałby pan tak samo?

Nigdy w życiu. Nie jestem samobójcą. Po pierwsze naprawdę nie chciałem nikogo obrazić, a po drugie nie chciałem sprowadzać takich kłopotów na mego pracodawcę i współprowadzącego. Żałuję, że tak to wszystko wyszło.

(Dziennik)

Poddajmy teraz analizie sytuację po tych wypowiedziach. Jednym z celów akcji WF był oczywiście lans stacji i duetu WF. Raczej nieprzypadkowo Figurski poszedł na pierwszy ogień a Wojewódzki wypowiedział frazę „ja się od tego odcinam”. Chodziło o to, by bardziej mógł się też lansować chłopak o mniejszym póki co przebiciu, ale też mający mniej do stracenia, choć porażki raczej tu nikt nie zakłada. Przy okazji chłopaki potwierdzają dobre relacje z ekipą Tuska (bo tu już nawet nie chodzi o partię), na której trwanie przy władzy liczą. Najważniejszym i raczej jasnym celem akcji było zrobienie szumu medialnego. Wiadomo, że duetowi WF i tak nic się nie stanie, a łatka skandalistów to dla nich wiatr w żagle. Ukrytym choć czytelnym zamiarem było utrwalenie w świadomości społecznej skojarzenia obelg z nazwiskiem prezydenta i jest to efekt szumu medialnego niezależny od tego, czy konkretne komentarze są przychylne dla WF, czy też ich potępiają. W tym sensie nawet ten artykuł jest zbieżny z celami tej akcji. Obłuda wyżej wymienionych wypowiedzi Figurskiego jest w kontekście tych celów czytelna dla każdej średniospostrzegawczej osoby i w gruncie rzeczy zupełnie nieistotna, pomijalna, ale dla porządku dalej będzie również o obłudzie. W myśl zmodyfikowanej zasady Goebbelsa, iż „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą” (w tym przypadku obelga powtórzona tysiąc razy), Figurski przypomina o Palikocie i Wałęsie, którzy kojarzą się właśnie z inwektywami rzucanymi pod adresem obecnego prezydenta (krótkie przypomnienie „dokonań”: Wałęsa – słowo na literę S mocno obelżywe w stosunku do matki Kaczyńskich oraz pospolity epitet dureń, Palikot – cham, osoba nadużywająca alkoholu, psychopatyczna postać). Figurski, dodając niby mimochodem słowo pijak do listy inwektyw, próbuje przesunąć temat dyskusji z samego incydentu na obrażanie prezydenta w ogóle.

W swoich wypowiedziach „lingwistycznych” Figurski podejmuje próbę rozwiązania problemu wszelkich zniewag i zniesławień raz na zawsze. Wiadomo bowiem, że każda hipotetyczna zniewaga w jakimś języku czy slangu gdzieś we wszechświecie może oznaczać swoje przeciwieństwo czyli pochwałę. Alternatywne znaczenie można w razie potrzeby przedstawić na swoją obronę w sądzie, a po rozprawie pokazać znieważonemu własny język. Dla przykładu palant Figurski w więziennym slangu na planecie Fiorina 161 oznacza ‘przystojniak Figurski’ itd. Szczególnie celna była uwaga Figurskiego o języku chińskim. Sam mam jeszcze kilka pochwał dla Figurskiego w jednym z chińskich dialektów, ale tymczasem zostawię je sobie na inną okazję. Kto by się przy tym wszystkim przejmował brakiem logiki w wypowiedziach Figurskiego. Figurski w jednym zdaniu zapewnia, że sensem negatywnej wypowiedzi o prezydencie było sparodiowanie krytycznych wobec prezydenta zachodnich mediów a chwilę później wypowiada sugestię, iż rzeczona wypowiedź w ogóle nie miała wydźwięku negatywnego a pochwalny (w amerykańskim slangu). Daleki jestem jednak od posądzania Figurskiego o jakieś przywary umysłowe. Po prostu jego logika także zapożyczona jest z innej planety. Umysłowo Figurski jest jak najbardziej retarded (świetny).

Teraz o obłudzie w tłumaczeniach Figurskiego. Jest ona widoczna choćby w odwołaniu się do amerykańskiego slangu. Usprawiedliwienie to jest żadne, biorąc pod uwagę całą treść audycji (pełnej „żartów” obraźliwych i niskiego lotu), którą w swoich wykrętnych tłumaczeniach Figurski pominął lub przekłamał. Media, opierając się na relacji Presserwisu, taką linię obrony w pewnym sensie podały Figurskiemu na tacy, gdyż zmieniły jednoznaczne sformułowanie retarded mentally na rzekomo dwuznaczne określenie retarded. Przyjrzyjmy się tej dwuznaczności. Figurski wybrał słowo, którego slangowe zastosowanie jest obecnie na cenzurowanym w amerykańskich ośrodkach poprawności politycznej jako element tzw. hate speech. Slangowe znaczenie w oficjalnych słownikach języka angielskiego jest definiowane tak: ‘a retarded person: an offensive term of contempt’ (i nie ma nic o znaczeniach Figurskiego). Wśród polskich słowników znaczenie firmowane przez Figurskiego podaje jedynie interesujący skądinąd MegaSłownik. Niestety w momencie pisania tego artykułu baza Google dla tej strony MegaSłownika jest już zaktualizowana na dzień 25.03, więc trudno powiedzieć, czy MegaSłownik gorliwie dopisał taką „specdefinicję” po nagłośnieniu sprawy Figurskiego (a może ten zapoznany lingwista Figurski przygotowywał się do wywiadów i korzystał przy tym z MegaSłownika). Rzadkość takiej definicji słowa retarded oraz pełna zgodność MegaSłownika z rzuconą ad hoc uwagą Figurskiego daje do myślenia. Tym bardziej, gdy dodamy do tego fakt, że MegaSłownik należy do grupy Gadu-Gadu, w której z pewnością nadal pracuje wielu ludzi związanych z byłym prezesem Łukaszem Foltynem, który przeszedł do polityki. W źródłach angielskich znaczenie zbliżone do podanego przez Figurskiego podają jedynie specjalistyczne słowniki slangu. Społecznościowy The Online Slang Dictionary podaje jako jedno z kilku slangowych znaczeń retarded‘excellent, cool, awesome’. Bardziej aktualny, również społecznościowy słownik slangu Urban Dictionary wyjaśnia: „There are literally a thousand different uses for the slang version of «retarded»” i rzeczywiście podaje setki przykładowych znaczeń. Nie jest wiarygodne tłumaczenie Figurskiego, iż nie chciał sprowadzić kłopotów na współprowadzącego czy pracodawcę – przez cały czas audycji obaj prowadzący z premedytacją obrażali prezydenta, a sądząc z dotychczasowych programów pracodawca m.in. właśnie za to im płaci. Jeśli do tego dodamy ogólnie znaną od lat i wielokrotnie potwierdzoną chorobliwą nienawiść WF do obecnego prezydenta, to wyrażanie przeprosin i żalu przez Figurskiego można skwitować tylko słowem: żenada. Z tym że artystom – wypisz wymaluj z piosenki Kazika – to w ogóle nie przeszkadza.

MegaSłownik, hasło retarded

Obr. 3. Hasło retarded w słowniku wielojęzycznym online MegaSłownik

Rzecz jasna nie trzeba było szczegółowej analizy – intencje duetu WF są jasne i czytelne, a społeczny odbiór tych intencji nie ma nic wspólnego z takim czy innym znaczeniem słowa retarded. Po prostu jednym podoba się szeroko zakrojona akcja niszczenia wizerunku prezydenta i ci naturalnie popierają WF, inni sprzeciwiają się sprowadzaniu publicznej debaty do ordynarnego czarnego PR i ci naturalnie odrzucają WF i ich metody. Intencje WF bez trudu rozpoznali uczestnicy internetowych forów, poniżej przykładowe wypowiedzi odnoszące się do wykrętów Figurskiego.

Nie przewidział konsekwencji – mało inteligentny. To kogo oni zatrudniają w radio? Debili?

Żenujące są tłumaczenia tego „pajaca”, chciał ośmieszyć zagranicznych dziennikarzy. Czy on uważa Polaków za takich samych idiotów jak on i Wojewódzki, którzy za pieniądze sprzedaliby własną matkę i Ojczyznę?

Tobie i temu drugiemu wydaje się, że budowanie popularności na obelżywym zachowaniu i na obrażaniu innych osób to dobry sposób. Tak jest to sposób, ale należy liczyć się z odewtem, bo jak mówi stare przysłowie: kij ma dwa końce.

Figurski, miej honor. Albo powiedziałeś albo nie! Nie lubię LK i nie głosowałem na niego, ale przesadziłeś. Miałeś jednak prawo – ale teraz zachowaj twarz, a nie strugaj głupa. Gdybyś powiedział: „Trudno, tak jak powiedziałem, tak myślę” – zyskałbyś szacunek przynajmniej części społeczeństwa. Teraz straciłeś w oczach wszystkich.

Nie chciał urazić Pana Prezydenta... Strach pomyśleć, jakich słów użyłby, gdyby chciał!

Za to co zrobili, powinni wypierdolić obu na zbity pysk. I jeszcze te tłumaczenia Figurskiego: „Nie obraziłem prezydenta, ja grałem w skeczu kabaretowym.” Masakra. Poziom gimnazjum bo i target programu to wczesne gimnazjum. A sam „gag” był równie śmieszny co dowcipy o pierdzeniu czy kupie.

Sprawa duetu WF, po osiągnięciu celów, szybko wygasała. Kancelaria Prezydenta z wiadomych względów nie była zainteresowana podsycaniem afery, ani tym bardziej kreowaniem WF na męczenników, byłoby to spełnienie ich oczekiwań. Jak, niestety, słusznie napisał Piotr Zaremba w Dzienniku 20.03 (pt): „[Figurski zyskałby] niezasłużoną chwałę męczennika za wartości, których prawdopodobnie nawet nie rozumie – takie jak nonkonformizm.” (Piotr Zaremba, Pajac męczennikiem, czyli Figurski show, Dziennik 20.03.09) 20.03 (pt) przez chwilę zrobiło się „groźnie”, gdy pojawiła się wypowiedź prokuratora, który, zdaje się, z urzędu zajął się sprawą: „Mamy nagranie tej audycji i rozpoczęliśmy postępowanie sprawdzające. Jeśli okaże się, że doszło do przestępstwa, rozpoczniemy śledztwo w tej sprawie.” Chyba jednak nikt nie bierze poważnie pod uwagę, że WF zostaną ukarani prawnie. Dla jasności – moim zdaniem nie działania prawne są w tej sprawie potrzebne i gorliwość prokuratury jest najzupełniej zbędna. Odnośny przepis powinien pozostać martwy, by nie było już powrotu do czasów Wałęsy i Kwaśniewskiego, gdy był z kolei nadużywany. W pierwszych dniach po incydencie wypowiedzieli się politycy, na ogół krytycznie w stosunku do omawianego programu. Była to jednak krytyka powierzchowna i nieszczera. Krytyka duetu WF w ustach Wałęsy i Palikota, celujących w robieniu prezydentowi czarnego PR, nie mogła zabrzmieć szczerze. Wałęsa i Palikot to dziś medialne cyngle pracujące na rzecz prezydentury Tuska. Figurski pokazywał palcem na nich a oni na WF. Wałęsa: „Kaczyńscy mają to, na co zasługują. Oni nikogo nie szanują, więc i sami nie są szanowani”. Palikot jest osobą całkowicie odrzucającą, wygląda i zachowuje się jak człowiek niebezpieczny dla otoczenia. „W tym wypadku będę bronił prezydenta. Czasami trzeba bronić Kaczyńskich” stwierdził łaskawie Palikot. Posłanka SLD Joanna Senyszyn wypowiedziała się jak zwykle z bystrością będącą przeciwieństwem jej urody: „Mamy akurat takiego prezydenta, jakiego mamy. On nie jest absolutnie z mojej bajki, ale jeśli będziemy obrażać wszystkich byłych i obecnych prezydentów, mówiąc, że byli agentami czy alkoholikami – to jaki zbudujemy obraz naszego kraju w świecie?” Tak więc, pozornie broniąc aktualnego prezydenta nie z jej bajki, broni właściwie byłych prezydentów ze swojej bajki: Wałęsę – agenta i Kwaśniewskiego – alkoholika. Plus za szczerość. Stawia też Palikota za wzorzec obrażania prezydenta w sposób tak dostosowany do przepisów prawa, by nie zostać pociągniętym do odpowiedzialności. Coś w tym jest. Z kolei Niesiołowski określił komentowaną w mediach wypowiedź jako podłą, chamską, kompromitującą, ale ten akurat takich epitetów używa naokoło z częstotliwością karabinu maszynowego, oszczędzając tylko koleżków. Nerwy puściły Niesiołowskiemu już kilka dni później, gdy z kolei on poczuł się obrażony przez prezydenta i zareagował typowym dla siebie potokiem nienawiści: „Mały zakompleksiony człowiek, po raz kolejny ujawnił swoją mściwość. Jest to człowiek niegodny, kompromituje Polskę, siebie, kompromituje wszystko, czego dotknie.” 21.03 (so) Eska Rock wysłała do prezydenta list z przeprosinami. 26.03 (cz) równo tydzień po incydencie po rzekomym „długim namyśle” Eska Rock ogłosiła przywrócenie WF i ich programu na swojej antenie. Umowny stan zawieszenia duetu WF trwał więc od 20.03 (pt) do 29.03 (n). W praktyce był to 8-dniowy zasłużony urlop połączony z teatralnym ogłoszeniem zawieszenia i przywrócenia do pracy.

Na koniec jeszcze kilka różnych poważnych i śmiesznych komentarzy internetowych dotyczących całej sprawy, związanych z nią artykułów i komentarzy a dalej apel Kamaryli.

Czy Benbenek ich wyrzuci? Przecież to jedna z lepszych kampanii reklamowych dla Eski Rock. Gdyby nie nagłośnili tego w mediach to wielu ludzi nadal by nie wiedziało, co to za stacja, a tak jest ona teraz wspominana wszędzie. Nie zdziwiłbym się gdyby duet WF zgarnął za tę akcję jakąś premię :)

Figurski dostał zlecenie na Kaczyńskiego, to tajemnica Poliszynela. Tak jak Palikot nie wyskakuje ze swoimi atakami spontanicznie, przypadkowo, tak samo występ Figurskiego był przygotowany, a inne media miały to nagłośnić – to proste. Zazwyczaj Palikot występował po tym, jak była jakaś wpadka rządu i trzeba było odwrócić uwagę, lecz ostatnio błazeństwa Palikota spowszedniały i straciły siłę rażenia. Natomiast odwrócenie uwagi było bardzo potrzebne przy ostatnich wpadkach w rządzie i ewentualnym sukcesie prezydenta w Brukseli. Więc to zadanie postanowiono powierzyć jakieś „świeżej krwi”, czyli Figurskiemu, a on to wykonał i tyle. Zaraz potem inne media raptownie to nagłośniły, no i jest temat dnia w tym śmiesznym kraju. Kto siedzi w tym biznesie wie i nieoficjalnie przyzna, że zazwyczaj nic nie dzieje się z przypadku i tyle. Chociaż dookoła „bida”, coraz to więcej ludzi ląduje na bruku i bezrobocie jest już większe od średniej unijnej, to tam ponoć straszny kryzys szaleje, a u nas jest tylko delikatne spowolnienie. Tylko, że tam jest taka różnica, że łamy mediów zachodnich przepełnione są poważną dyskusją na temat spraw kryzysu, a u nas króluje kto kogo obraził, kto się uśmiechnął itp. Wychodzi na to, że lepiej będzie jakby ludzie przyjechali do tej Warszawki i rozgonili to śmierdzące towarzystwo, łącznie z tymi zidiociałymi dziennikarzami.

Ostatnio partia Tuska miała kłopoty związane z ujawnieniem skandalicznych złodziejskich afer. Trzeba było przykryć medialnie złodziejstwo rządzących. Palikot chyba odpoczywa, ale od czego są gadzinówki medialne i sprzedające się tam prostytutki dziennikarskie... Bezpieka nienawidzi Kaczyńskich i dlatego tak zajadle z nimi walczy – poprzez odmóżdżanie pryszczatej gawiedzi.

Oczywiście popieram, niech sobie chłopcy pajacują, ale co na to Adam Michnik, który pozywa każdego za byle co??? Zasada taka miałaby sens, gdyby dotyczyła absolutnie wszystkich. Ale zasadę „nie zadawaj się z gównem” popieram, po co zniżać się do ich poziomu.

Prawda jest taka, że Wojewódzki to jest jakiś suchar obrzydliwy stary. Tyle miał szczęścia w życiu, że przelatywał aktorkę Annę Muchę. Figurski natomiast to duży tłusty chłopiec o urodzie 150-kilogramowego amorka Boticelli’ego, bywalec imprez. Kaczyński jest jaki jest, ale niech nasi obaj chłopcy sobie żartują z Beniamina Netanjahu. Lepiej im wyjdzie. A sprawa niewarta sądu. Trzeba najszybciej zapomnieć.

He, he... jak pójdzie siedzieć, to zrobią gogusiowi z dupy jesień średniowiecza.

Jest zajebiście, bo do głosu dochodzi pokolenie, którego nie potrafiliśmy wychować na patriotów. To pokolenie zajebistych – cokolwiek to znaczy.

Palikot już się zużył, więc układ powierzył zadanie Figurskiemu. A tu niespodzianka, prezydent zamiast się obrazić, nie zareagował! Opinia publiczna po stronie prezydenta! Klapa i kompromitacja dla układu. Istnieje zagrożenie, że notowania PO polecą na pysk. SB-ccy pijarowcy Tuska wpadają na karkołomny pomysł, mianowicie wydają rozkaz Palikotowi i Senyszyn, aby bronili prezydenta przed atakami Figurskiego! I co? I zadziałało. Złe wrażenie wywołane chamskim atakiem Figurskiego na prezydenta zatarli „życzliwymi” i „pełnymi zrozumienia” wypowiedziami Palikota i Senyszyn. Notowania Tuska nie spadły. Następnym razem trzeba będzie wymyślić coś bardziej perfidnego, bo te stare numery robią się już zbyt niebezpieczne.

Niezależnie od wszystkich spiskowych i niespiskowych interpretacji incydentu wywołanego przez WF, po przeminięciu fali oburzenia tudzież pochwał dla WF (i tych nie zabrakło, zwłaszcza na stronach dla nastolatków i gejów), widać, że granica przyzwolenia społecznego na publiczne otwarte wyrażanie nienawiści w stosunku do pewnych osób nielubianych w kraju przez określone środowiska została znowu trochę przesunięta. Zobaczymy, czy salonowe media będą tak samo wyrozumiałe i liberalne, gdy na forum publicznym zostanie zmieszany z błotem Michnik, Bartoszewski albo Tusk. Czy i wtedy ich opinia ograniczy się do „nu, nu, nie wolno” – bardzo chciałbym to zobaczyć. A jak teraz wygląda Wojewódzki, który jest właśnie w trakcie sprawy sądowej, gdyż w 2007 roku w odpowiedzi na fucka pokazanego mu przez innego kierowcę wysiadł ze swojego samochodu i wybił tamtemu szybę? Najwyraźniej wtedy, poza pracą, Wojewódzkiemu zabrakło konceptu na dowcipną odpowiedź i nie tylko poczuł się obrażony, ale jeszcze się zdenerwował, biedaczek. Gdyby każdy tak się denerwował, to WF powinni cały czas chodzić z poobijanymi facjatami. W sprawie zaatakowanego kierowcy Wojewódzki na szczęście trafił na godnego przeciwnika. Wojewódzki ma sprawę, a poszkodowany Maciej P. zeznał, że nie pokazał obraźliwego gestu w jego kierunku, a jedynie zasłonił oczy: „Gdy dostrzegłem rozbiegany wzrok kierowcy czarnego porsche, w którym rozpoznałem Wojewódzkiego, zasłoniłem oczy dłonią, bo ten wzrok kojarzył mi się ze wzrokiem narkomanki, którą widziałem kiedyś w Szwecji.” Pełnomocnik Macieja P. oprócz pokrycia kosztu zbitej szyby żąda dodatkowo 10 tysięcy złotych za krzywdy moralne. Szacunek, panie Macieju! Wojewódzkiemu grozi też kara grzywny lub rok więzienia, ewentualnie prace społeczne.

W związku ze sprawą obrażenia Prezydenta RP przez duet WF Kamaryla uważa, że nie powinny być czynione żadne kroki prawne w stosunku do WF. Uważa natomiast, iż każda osoba może, a nawet powinna, teraz publicznie wyrażać o Wojewódzkim i Figurskim równie „sympatyczne” opinie. Nie namawiamy w żadnym razie do łamania prawa. Wykładnię, jak słownie atakować ludzi tak, by nie obrazić ich z punktu widzenia prawnego, podają nam przecież co dzień jakże godni zaufania politycy PO i sympatyzujące z nimi media. I to będzie najlepsza kara dla WF. Gdyby zaś ośmielili się oni sami podjąć walkę z wolnością słowa i zareagować prawnie na wyrażone przez kogokolwiek opinie o nich, to wtedy wymiar sprawiedliwości powinien wrócić do sprawy obrażenia Prezydenta RP i osądzić ich z całą surowością prawa. Kamaryla proponuje na dobry początek używać w stosunku do panów z duetu WF epitetów, które oni sami uważają za bardzo nobilitujące: retarded-gay, czyli ‘świetny-wesoły’.

Retarded gay Wojewódzki i retarded gay Figurski już od rana do dziesiątej od poniedziałku do piątku w Esce Rock.

Michał Figurski

Obr. 4. Kamaryla rozumie potrzebę promowania mniejszości seksualnych. Oto retarded faggot (ang. ‘świetny pulpet’) zwany Michałem Figurskim. [zdjęcie: rp.pl]

Big gay dla porannego WF

Obr. 5. Kamaryla przestrzega duet Wojewódzki-Figurski, że jak dalej będą przeginać, to ich wdziękami zajmie się ten pan.

Armani dla Porannego WF

Obr. 6. Kamaryla wyraziła zastrzeżenia do niektórych aspektów publicznej działalności duetu Wojewódzki-Figurski, lecz na osłodę krytycznego, jakby nie było, artykułu ma dla nich tę jakże zmysłową reklamę.

I pamiętajcie wszystkie żuczki: Nasz blog ma charakter kabaretowy. Nie należy naszych wypowiedzi interpretować w sposób dosłowny. Nie mamy zamiaru obrazić żadnej ciotki.

Niesamowite zdjęcie z taśmą izolacyjną

Obr. 7. W nagrodę dla wszystkich o orientacji typu stright, który przebrnęli przez ten przydługi artykuł i na domiar złego doznali wstrząsu psychicznego po obejrzeniu poprzednich 3 zdjęć w ramach zadośćuczynienia – reklama taśmy izolacyjnej! ;)

Słowniczek

duet WF
Jakub Wojewódzki i Michał Figurski. Geje znani głównie z wielkich kutasów, walczą z homofobią (czyli po polsku: promują homoseksualizm).
faggot
ang. rodzaj pieczeni, pulpet
gay
ang. wesoły, beztroski; czasem tłumaczy się jako: pedał, gej
hate speech
Dosłownie: mowa nienawiści. Kategoria pojęciowa pozwalająca środowiskom zaangażowanym w propagowanie poprawności politycznej (ang. political correctness) na piętnowanie używania określonych słów, co w konsekwencji ma stopniowo zmieniać świadomość społeczną w pożądanym kierunku. Przykład: uznanie słów pederasta, pedał za należące hate speech i zastąpienie ich słowem gej o pozytywnej konotacji ma prowadzić do większej akceptacji homoseksualizmu. Stosowanie kategorii hate speech coraz częściej przybiera skrajne formy. W niektórych krajach w pewnych okolicznościach za hate speech są uznane słowa mama i tata, które rzekomo mają dyskryminować dzieci mające odpowiednio dwóch tatusiów lub dwie mamy. W wielu krajach Europy używanie niektórych słów zaliczonych do hate speech jest zakazane; karą grzywny lub więzienia może skończyć się opowiedzenie dowcipu o pedałach albo nazwanie pedałami pary mężczyzn całujących się publicznie.
homofob
Osoba, która nie akceptuje homoseksualizmu. Homofobia jest dziś mocno potępiana, a w wielu krajach zagrożona karami. Należy bardzo uważać, by nie narazić się na zarzut homofobii – inaczej niż w przypadku kolaboracji (patrz: kolaborant) na razie nie jest znana magiczna formuła, za pomocą której można łatwo odeprzeć zarzut homofobii.
kolaborant
Osoba, która umie zapewnić godziwy byt sobie i swojej rodzinie w ciężkich czasach dla kraju. Kiedyś (jeszcze w czasach II w.ś.) kolaborację uznawano za czyn godny najwyższego potępienia i zagrożony wysokimi karami. W PRL-u kolaborantów było tak dużo, że mieli nawet swoją bajkę: Miś Kolabor. Obecnie ich nie potępia się pod warunkiem, że wypowiedzą magiczną formułę „nikogo nie skrzywdziłem”. Jest to drobna niedogodność toteż wszyscy kolaboranci bardzo gorliwie dopełniają tej powinności i nierzadko wielokrotnie publicznie wypowiadają magiczną formułę.
retarded
ang. wspaniały, świetny; czasem tłumaczy się jako: opóźniony (w rozwoju)
Urban
Objaśnienia nie będzie. Opisuje go jedno trudne słowo w pewnym chińskim dialekcie i nie jesteśmy pewni, czy pisze się je przez h, czy przez ch. Patrz też: kolaborant.
znieważenie
Chwalenie kogoś w języku lub slangu, którego osoba chwalona nie zna. Osoba pochwalona w ten sposób w żadnym wypadku nie może protestować, gdyż w ten sposób pokazałaby tylko swoją ignorancję w dziedzinie języków i slangów.

Materiały dodatkowe

1. Figurski: „Nie chciałem obrazić prezydenta”
W Plejadzie już 19.03 (w dniu incydentu) Figurski wyjaśnia dlaczego nazywając go „opóźnionym w rozwoju” nie obraził Prezydenta RP.
2. Eska: „Figurski i Wojewódzki zachowali się niegodnie”
Artykuł w Pudelku z 21.03 (2 dni po incydencie) o tym, że Eska się kaja, Figurski się trzęsie, a Wojewódzki trzyma się z boku
3. Powiatowy i Kształtny
Jedno z opowiadań na blogu Świat za pięć lat zawierającym literacką wizję zdarzeń na pewnym osiedlu w świecie równoległym. Kto chce, może też traktować ten blog jako celną i ostrą satyrę na otaczającą rzeczywistość ;) Fragment opowiadania:
– Proszę bardzo! – ucieszył się Kształtny. – Śpiewaj! – I Łukaszek zaśpiewał:
„Hej, Powiatowy / Masz sracz zamiast głowy / A Kształtnego mama / Rucha się po bramach”

sobota, 28 marca 2009

SB-man Bronisław Stanaszek znowu w akcji

ppor. Bronisław Stanaszek

Obr. 1. Ppor. Bronisław Stanaszek 23.02.05 w Sądzie Rejonowym w Toruniu, tym razem w charakterze widza na rozprawie kolegi esbeka. [zdjęcie: Podziemne Wydawnictwo „Kwadrat” – Solidarność Toruń]

Wyobraźcie sobie, że byli gestapowcy w Niemczech już w 20 lat po 2. wojnie światowej stają się na tyle pewni siebie, że zaczynają znowu grozić pobiciem swoim ofiarom, czyli tym samym ludziom, których kiedyś torturowali w imię zbrodniczej ideologii. Wykorzystują dostępne możliwości, by na swoje dawne ofiary nasyłać policę a nawet bezczelnie podawać je sądu. A za co do sądu? Powód się znajdzie, chociażby zniesławienie. Dodajmy do tej wyobrażonej historii, że policja gorliwie interweniuje zgodnie z życzeniem tych byłych gestapowców, a elity bynajmniej nie oburzają się, bo przecież nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej, prawa człowieka dotyczą każdego, nawet gestapowca, byli dobrzy i źli gestapowcy, więc niech odpowiedzialność ponoszą tylko ci źli. Szokujący pomysł? Skądże, obecnie właśnie u nas coś takiego ma miejsce. Esbeckie robactwo coraz liczniej i powszechniej zaczyna wyłazić ze swoich nor, podnosić hardo głowy, a nawet wracać do szykanowania swoich dawnych wrogów. Nazwanie tego bezczelnością to mało, takie coś możliwe jest tylko w świniokracji, czyli III RP, w której dziś ubekistan znów rośnie w siłę.

Przyjrzyjmy się więc tytułowemu zbirowi – ppor. Bronkowi Stanaszkowi, byłemu toruńskiemu esbekowi, czyli SB-manowi (określenie SB-man nawiązuje do niemieckiego SS-man). SB-man Stanaszek zapewne nie różni się zbytnio od innych SB-manków. Typowy SB-man spasł się na resortowej emeryturze, korzysta z dobrych koneksji w lokalnej społeczności i cieszy się szacunkiem kolegów z czerwonej nomenklatury, która po 1989 obsadziła większość ważnych stanowisk. W wolnym czasie oddaje się wspomnieniom z udanych akcji przeciw wrogom ludu albo siedzi w internecie, gdzie na forach atakuje polityków, którzy chcą zrobić dla Polski coś dobrego, a wychwala kolegów komuszków robiących kariery dzięki znajomościom (niech nikt się nie łudzi, że komuszki kariery zawdzięczają własnej ciężkiej pracy i talentom), broni też dobrego imienia dawnej komunistycznej ojczyzny czyli PRL-u. Czy SB-man Stanaszek wstydzi się spojrzeć w lustro? Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie. Najwyraźniej niektórym SB-manom pierdzenie w stołek się znudziło i postanowili znowu pokazać swoim ofiarom, gdzie ich miejsce. Zdaniem SB-manów Polska nadal należy do nich, a opozycjoniści, których kiedyś zwalczali, powinni być zadowoleni, że wolno im spokojnie żyć, i siedzieć cicho. A jak opozycjoniści ośmielą się wskazać, kto ich prześladował za komuny, to znowu dostaną po mordzie. To że taka jest mentalność SB-manów, wcale mnie nie dziwi, zbiry zawsze zostaną zbirami. Okrągły stół, gruba kreska, palenie archiwów – to wszystko nie tylko umożliwiło im miękkie lądowanie, ale i dało pewność siebie. Jednak nie idzie tu o ich mentalność. W zdrowym społeczeństwie byliby zdegradowani, odrzuceni, wykluczeni ze swoich społeczności, wstydziliby się pokazywać ludziom swoją twarz, ale nie w III RP.

Wróćmy do tytułowego SB-mana Stanaszka. Trzeba nadmienić, iż toruńskie środowisko byłych opozycjonistów jest skonsolidowane – organizują kombatanckie spotkania, prowadzą serwis internetowy, w którym bogato udokumentowali działalność opozycji na swoim terenie, wspomagają IPN w ściganiu zbrodni komunistycznych. Tu chciałbym uspokoić przeciwników tzw. polowań na czarownice. SB-manom i komuszkom żadna krzywda się nie dzieje, rozprawy sądowe są dla nich raczej urozmaiceniem i okazją do pokazania, kto tu naprawdę rządzi. Zgodnie z tradycją wymiaru sprawiedliwości III RP rozprawy sennie toczą się przez całe lata – a to adwokat nie przyjdzie, a to sędzia zachoruje, a to SB-mani składają kontrdoniesienia na świadków oskarżenia, czyli na swoje byłe ofiary, a to próbują pobić dziennikarzy relacjonujących proces, a to prokuratorowi nieznani sprawcy zniszczą samochód – i w koło aż do przedawnienia. W czasie rozpraw bezkarni w istocie SB-mani urządzają sobie istne szopki oraz kpiny z powagi sprawy komunistycznych zbrodni oraz powagi sądu. Na rozprawy przychodzą w większych grupach, esbecy w charakterze widzów wspierają oskarżonych kolegów. W sprawie SB-mana Stanaszka wyrok w końcu zapadł i uprawomocnił się w 2006 r.: 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata plus grzywna 500 zł. Zainteresowani łatwo znajdą szczegółowy opis kpin, jakie w tej sprawie urządzali sobie oskarżeni esbecy na sali sądowej. Wobec takiego sabotowania rozpraw, sąd w swojej bezsilności uciekał się czasem do wysyłania oskarżonych na badania psychiatryczne. Tutaj podam tylko humorystyczny fragment ponadgodzinnego referatu w obronie PRL i SB, który wygłaszał SB-man Stanaszek na jednej z rozpraw: „Strzegłem więc ja i moi koledzy pracujący w organach MO i SB bezpieczeństwa państwa i obywateli w Ojczyźnie, której władze miały mandat Narodu. Jestem dumny z tego, że służyłem ludziom strzegąc ich bezpieczeństwa i porządku publicznego i nikt mi tego nie zohydzi, nie odbierze godności i honoru oficerskiego.” Dla mniej zorientowanych sprostujmy, przytaczając słowa profesora, badacza tamtej epoki: „W SB panowała żelazna dyscyplina. Jeśli dochodziło do znęcania się, to tylko za wiedzą, a nawet na rozkaz zwierzchników. Oczywiście takich poleceń nie wydawano na piśmie. (...) Silne esbeckie więzy krwi pozostały i zaczęły infekować nowe, niepodległe państwo.”

Stanaszek to dziś nie tylko ponury pajac, przez praktyki grubej kreski tacy jak on są nadal groźni. Stanaszek doprowadził do wytoczenia opozycjoniście sprawy karnej i cywilnej, żądając usunięcia z Internetu jego strony, 30 tys. zł zadośćuczynienia i zakazu wypowiedzi w mediach na swój temat. Chodzi o internetową relację z rozpraw IPN-u przeciwko byłym SB-kom. Poszło mu między innymi o użycie obraźliwego, zdaniem SB-ka, określenia SB-man. Do złożenia pozwu cywilnego potrzebował adresu opozycjonisty. W jego ustaleniu pomogła mu policja. Na temat tej współpracy z byłym esbekiem toruńska policja ze wstydu przed opinią publiczną wydawała potem sprzeczne oświadczenia. Lokalna prasa pisała m.in.: „były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa wykorzystuje policję w porachunkach z działaczem Solidarności.” Przed trzema dniami 25.03.09 sąd umorzył sprawę karną o SB-mana, uznając tym samym, że używanie tego określenia w stosunku do byłych esbeków nie jest dla nich obraźliwe. Nie omieszkałem skorzystać z tego orzeczenia w niniejszym felietonie, choć ludzie o tak parszywej przeszłości zasługują na zdecydowanie bardziej dosadne epitety.

Osobom, które niewiele wiedzą o najnowszej historii (a niestety jest ona i dziś przemilczana i zakłamywana), wszystkie te prawne przepychanki mogą wydać się godne pożałowania, lecz niewarte uwagi. Należy jednak zrozumieć, że na naszych oczach następuje kolejna faza konsekwentnie prowadzonego procesu przewartościowania historii najnowszej. Próba sił w poszczególnych indywidualnych przypadkach przesądzi o ostatecznym wyniku tego procesu. Vox populi jest równie ważny jak potyczki prawne. Nie można sprawy zamknąć spolegliwym stwierdzeniem lokalnej Gazety Wyborczej: „Takie są niestety indywidualne koszty transformacji.” Trzeba w tej sprawie krzyczeć, agitować, wywierać społeczną presję, by esbecy czuli, że są sami, że ludzie nie zapomnieli im ich zbrodni. Jesteśmy to winni tym, którzy ponosili ofiary, walcząc o naszą wolność (ten ostatni zwrot jest dziś nadużywany, ale w tym przypadku koniecznie należy potraktować go poważnie). Nie dajmy sobie wmówić, że wyżej opisana sytuacja jest normalna. „Jestem przekonany, że polskie prawo wyjdzie na prostą drogę i taki esbek zrozumie, że jego czas minął bezpowrotnie i trzeba ponieść karę za swój «nieodpowiedni wybór». Karą po części jest ujawnianie tego, co robił, na łamach gazet i w sieci” pisze na forum obserwator z USA. Nie podzielam jego optymizmu, ale zgadzam się, że nasze prawo jest niedoskonałe – było tworzone z myślą o ochronie swoich ludzi przez system, który w istocie od czasów PRL zachował ciągłość.

SB-man Stanaszek był w pełni profesjonalnym funkcjonariuszem SB. Przypomnijmy, że do potwierdzonych metod operacyjnych toruńskich esbeków należało grożenie pozbawieniem męskości albo tym, że dziecko przesłuchiwanego zginie w wypadku pod kołami, jeśli nie wyda on swoich kolegów. Poza tym takie esbeckie standardy, jak wybijanie zębów, przesłuchiwanie po uprzednim zmuszeniu do rozebrania się do naga. Cóż, życzę wobec tego SB-manowi Bronisławowi Stanaszkowi, żeby zachorował na jakąś paskudną odmianę raka. Żeby zdychał długo, w męczarniach, żeby przy tym gnił i śmierdział, i żeby mu męskość odpadła (o ile ją ma, bo znęcanie się nad bezbronnymi wcale o tym nie świadczy). A jak już zdechnie, to odwiedzę jego grób po to, aby z satysfakcją na ten grób napluć. Proszę brać tego osobnika w obronę, jeśli ktoś chce, proszę zarzucać mi nienawiść. Owszem, nienawidzę zbrodniczej organizacji SB oraz szubrawców, którzy dla niej służyli.

Materiały dodatkowe

1. Niczego nie zrozumiał
Reportaż z procesu byłych esbeków Bronisława Stanaszka i Witolda Piskorza oskarżonych o znęcanie się nad Kazimierzem Kozakiem w 1986 r. (2005-2006).
2. „No to my cię teraz, chłopcze, zapier...!”
Reportaż z procesu byłych esbeków Romana Jarzyńskiego i Witolda Piskorza oskarżonych o znęcanie się nad Arturem Wiśniewskim w 1986 r. (2005-2008). Na tej stronie znalazło się zdjęcie byłego esbeka Bronisława Stanaszka podpisane: „Na sali był też SB-man, kolega oskarżonych.” Za to zdanie Stanaszek złożył pozew przeciw byłemu opozycjoniście, który prowadzi strony poświęcone historii Solidarności.
3. SB-man oskarża dziennikarza
Materiały dotyczące procesów Bronisława Stanaszka przeciw opozycjoniście umieszczającemu w internecie reportaże z procesów byłych esbeków (2008 do dziś).
4. Skazany SB-man oskarża dziennikarza internetowego
Filmy i materiały w społeczności Esnips dotyczące Bronisława Stanaszka.
5. Wikipedia: Organizacja Anty-Solidarność (OAS)
Hasło w Wikipedii, w którym pojawia się nazwisko Stanaszka. Treść hasła:
Organizacja Anty-Solidarność (OAS) – specjalna grupa operacyjno-śledcza Służby Bezpieczeństwa, powołana w 1984 do zwalczania podziemia politycznego. Przeprowadzała dezintegrację środowisk podziemnej Solidarności, wykorzystując w tym celu szereg metod operacyjnych m. in. dezinformację, pozorując swoją niezależność od władz komunistycznych, organizowała liczne prowokacje. Sięgała też po metody terroryzmu, porywając i torturując działaczy podziemia solidarnościowego (tzw. porwania toruńskie). Jej szefami byli kolejno kapitanowie SB: Henryk Misz i Roman Zielenkiewicz, a członkami m. in. Eugeniusz Gawroński, Janusz Hejnowicz, Grzegorz Lewandowski, Wiesław Zapałowski, Maria Sugier vel Maria Kaczorowska, Wiesław Miros, Bogdan Bogalecki, Marek Kuczkowski, Roman Jarzyński, Jerzy Jedkie, Zbigniew Makulski, Cyryl Wolski, Bogdan Wandachowicz, Ryszard Górny, Marek Górny, Bronisław Stanaszek, Stefan Pokwicki. W procesie w 1991 niektórzy członkowie grupy zostali skazani na wieloletnią karę więzienia.

piątek, 27 marca 2009

Manifest Kamaryli

Nie szukaj tu poważnych analiz, zasobów wiedzy, mądrych komentarzy. Od tego są księgi. Pod tym adresem będzie to co wszędzie, czyli śmietnik. Nie bierz mi tego za złe. Osobiście zawsze byłem przeciwnikiem zaśmiecania przestrzeni publicznej. Niemniej to zaśmiecenie obecnie przekroczyło już wszelkie progi krytyczne toteż jeden śmietnik więcej nie zrobi już żadnej różnicy. Jednakże czyste powielanie innych śmietników informacyjnych (eh, te szumne nazwy: portale, wortale, witryny, blogi) jest zaśmiecaniem podniesionym do kolejnej potęgi a od tego, póki co, się odżegnuję. Mój pomysł jest prosty a zarazem oryginalny.

I tak oto narodził się blog Kamaryla. Kamaryla jest instytucją nieformalną zgubną dla państwa. Do tej zguby przyczyniają się dziś trockiści, aferzyści i pożyteczni idioci wszelkiej maści. Ja na tym blogu będę skromnymi środkami z nimi walczył. Dziś oni są górą. W Polsce AD 2009 mamy rząd obsadzony z klucza koleżeńsko-politycznego, rząd antyfachowców, ignorantów gotowych spaprać wszystko co się da. A to wymaga sporej inwencji o tyle, że już dawno zostało spaprane prawie wszystko, co mogło być. Własna ignorancja nie martwi ich, gdyż ważne są dla nich jedynie interesy uprzywilejowanych grup biznesowych, owej współczesnej polskiej kamaryli. Czasem ktoś kupi sobie ustawę, a czasem wypłynie jakaś aferka, innym razem zginie ktoś niewygodny, media na chwilę się oburzą, potem sprawę wyciszą – ot, takie swojskie śmierdzące bagienko. Dobre określenie tego bagienka to PRL-bis. Blog Kamaryla będzie opisywał oraz przedstawiał w krzywym zwierciadle chore zachowania polityków i ich zauszników. To co określiłem jako kamaryla, a co bywa nazywane też układem, ma dziś zdecydowaną przewagę polityczną, medialną, a nawet kulturową. Wystarczy włączyć dowolną stację radiową, tv, przejrzeć popularne portale.

Jedna rzecz przeważyła, że zdecydowałem się publicznie spisywać swoje spostrzeżenia. Otóż uznałem, iż nie ma sensu w tym, że jedna opcja polityczna – rządząca dziś w Polsce – przejmuje całą przestrzeń publiczną i spycha pozostałych na margines albo poza niego. Zwolennicy tej bezideowej mieszanki – nazwałbym ją raczej świniokracją niż postpolityką – pod względem intelektualnym z trudem mogą w ogóle podjąć dyskusję na równym poziomie z przeciwstawnym nurtem konserwatywnym, ale z powodzeniem to nadrabiają kreowaniem idiotów i kretynów na autorytety (Wałęsa, Bartoszewski), pozycjonowaniem swoich przeciwników jako ludzi niepoważnych, oszołomów (robota Palikota, Kutza), wzajemną adoracją w środkach przekazu (wazeliniarstwo Lisa, Olejnik). Podałem tylko nieliczne aspekty tego jak świniokracja opanowała przestrzeń publiczną. Jednakże na tym polu, pomimo przeważających sił, trudno będzie im zwyciężyć. Zakrzyczeć przeciwnika – tak, ale nie zwyciężyć. Ich idee wypadają bowiem niezwykle blado, wręcz głupawo, w starciu choćby ze zwykłym zdrowym rozsądkiem, nie wspominając o niemałej w końcu grupie inteligencji o poglądach konserwatywnych (nie chodzi tu o wykształciuchów!).

Świniokracja ma się najlepiej w najniższej warstwie kulturowej, w której operuje ona najbardziej aktywnie, właśnie na niezliczonych informacyjnych śmietnikach (lub wręcz w informacyjnych ściekach) takich jak gazetki typu Nie, programy tv zadeklarowanych głupków typu Wojewódzkiego, całe kanały informacyjne jak TVN24, portale, blogi, no i legion anonimowych krzykaczy-potakiwaczy na internetowych forach. Wynika to stąd, że świniokracja nie brzydzi się swoim chamstwem, skłonnością do agresji, znieważania – dyspozycyjne pseudoautorytety swoich ze wszystkiego rozgrzeszą i jeszcze zapewnią, że to przeciwnik jest agresywny, obniża standardy itd. Konserwatywni oponenci zawsze muszą ustępować w licytacji na chamstwo i jest to zupełnie naturalne. Weźmy prosty przykład: jeśli taki Wojewódzki dyskusję o patriotyzmie sprowadza do psich gówien, to o jakiej klasie intelektualnej tu mówimy, jak może on w ogóle znaleźć partnera do dyskusji wśród ludzi na poziomie. Jednak w gronie sobie podobnych znajduje poklask. Media go promują i przestrzeń publiczna zostaje przywalona coraz większą ilością gówna (dosłownie i w przenośni) przez Wojewódzkiego i jemu podobne mendy.

Na forach internetowych, zwłaszcza na popularnych portalach funkcjonuje bardzo osobliwa moderacja – widać, że nie chodzi w niej o kulturę dyskusji, bo przechodzi mnóstwo sformułowań obraźliwych, za to chroni się kilka nazwisk, symboli ważnych dla świniokracji. W taką przestrzeń osoba o określonej kulturze osobistej i o konserwatywnych poglądach z zasady w ogóle nie wchodzi, omija to całe tałatajstwo z daleka. Naturalnie w praktyce bywa różnie – czasem ktoś (zwłaszcza początkujący) daje się sprowokować, próbuje pokazać jakieś argumenty, ba, czasem nawet mimowolnie wchodzi w pyskówkę z jakimiś krzykaczami. Nawet, gdy do tego dojdzie, dość szybko wycofuje się z niesmakiem. Ten mechanizm powoduje, że przestrzeń najniższej warstwy kulturowej jest zdominowana przez świniokrację (celowo nie używam bliskoznacznego terminu lewica, bo dzisiejsza świniokracja czerpie z bardzo szerokiej nadbudowy, co widać choćby po tegorocznych wyborach do „Eurokołchozu”: w jednej drużynie Danuta Hübner i Piękny Marian, do kompletu brakuje tam jeszcze Dody i Kononowicza).

Sam fakt dominacji tego specyficznego paraideologicznego frontu zapewne warty jest jakiejś naukowej analizy, ale to nie tutaj. A jaki właściwie jest sens mojej walki z wiatrakami? I tu właśnie dochodzimy do sedna. Przytoczę słowa pewnego Czecha: A ja sem ne boje, ja mam raka (a dokładniej to chyba tak szło: A ja sem ne boim, ja mam rakowinu.) Możecie mi nagwizdać, towarzysze! Będę pisał, co będzie mi się chciało. Niniejszym zwalniam się z „obowiązku” utrzymywania wysokiego poziomu, respektowania standardów – śmietnik to śmietnik. Wy macie swoje głupawe programy w mainstreamie, serwisy internetowe, a ja po prostu wejdę w tę przestrzeń kultury niskiej, prostackich odzywek, wrednych zagrań od innej strony. Wiem, że tym samym wchodzę na wasz teren, ale nie dam się obrazić ani zastraszyć. Powiecie, że piszę głupoty – ok, wy macie swoich Wojewódzkich. Powiecie, że jestem agresywny – ok, wy macie swoich Niesiołowskich. Powiecie, że jestem frustratem – ok, wy macie swoich Tusków. I tak to wygląda.

Żadnych poważnych analiz politycznych tu nie będzie. Treść tego bloga można sklasyfikować jako humor i satyra. W życiu publicznym są bowiem nieskończone pokłady niewykorzystanej śmieszności, których jednak panicznie boją się oficjalni politpoprawni satyrycy. Oczywiście, zgadzam się, że bardzo śmieszne jest nazwisko Kaczyński (no bo Kaczyński to kaczor, kaczka, kaczyzm itd., rozumiecie?... śmieszne!). Śmieszne są te biedne żuczki, na które konfidenci w PRL-u donosili do SB – a mogły same podjąć współpracę. Frajerzy! Mogliby dziś być na eksponowanych, a przynajmniej dobrze płatnych, stanowiskach. Z namaszczeniem uświadamialiby głupi naród, ilu to osób, będąc kapusiami, nie skrzywdzili, chociaż mogli – jak w tej starej historyjce o dobroci Lenina kończącej się tak: – Towarzyszu Lenin, łysiejecie! – Towarzysz Lenin uśmiechnął się... a mógł zabić! Ja jednak pozwolę sobie zauważyć, że są dziś i inne zjawiska do wyśmiania, co więcej – propagandowa jazda od kilku lat na tych samych motywach wielu odbiorcom już się przejadła. Niestety nie można liczyć na zawodowych satyryków, a wejście kogokolwiek we wspomnianą przestrzeń kultury niskiej (w polityczną popkulturę) ze świeżymi treściami należy rzadkości. Do wyjątków zaliczam tu tych chłopaków, którzy ostatnio przyszli do urzędu prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego w przebraniu piratów i darli łacha z niego. Jednym z rekwizytów była papuga-zabawka śpiewająca: „Jacek Karnowski największym piratem morskim” (Karnowski to jeden z wielu aferzystów z PO, co to do końca idą w zaparte i trzymają się kurczowo stołków, nawet gdy są już mocne zarzuty prokuratury).

Daleko mi do lekkości i świetnego poczucia humoru wspomnianych „piratów”, z którym przygotowują swoje happeningi. Ja będę punktował różne święte krowy naszego życia publicznego zapewne z mniejszą finezją. Weźmy choćby takich trzech cudaków: Jaruzelski, Wałęsa i Michnik – jakże to na pozór różne osoby i życiorysy. A jak to walczyli jedni przeciw drugim – w różnych okresach w różnych konfiguracjach i taktycznych sojuszach. A dziś wszyscy oni stoją po jednej stronie, aż chciałoby się powiedzieć „tam gdzie kiedyś ZOMO”, ale nie popadajmy w patos, tutaj nie miejsce na to. W każdym razie te trzy osoby wynoszone w świniokracji jako największe autorytety (a zatem konsekwentnie – największe świnie) będę na pewno często tutaj tępił (słownie). Będę też naigrawał się z fetyszy świniokracji, wrzucając do szamba choćby ich ukochany okrągły stół czy różne pierdoły o nazwach zaczynających się na euro-. À propos słowa szambo – jak trudno znaleźć mocne pejoratywne określenie, które nie zostało już wcześniej wykorzystane przez świniokrację do słownego niszczenia politycznych przeciwników. Mam tu oczywiście na myśli wrzucenie przez Michnika lustracji do metaforycznego szamba – szambo Michnika to zresztą jeden z ciekawych przyczynków do tematu języka autorytetów świniokracji, ale to już innym razem. Ten wpis jest tylko małym manifestem programowym (oczywiście daleko mu do dzieła klasyków Manifest der Kommunistichen Partei). Wspomnę tu o jeszcze tylko o jednym zupełnie pomijanym temacie do wyśmiania w przyszłości, jakim jest dzisiejsza służalczość głównych mediów wobec świniokracji. Na tym polu mamy każdego dnia multum przykładów uprawiania przez media i ich czołowe twarze prostytucji (prostytucji politycznej rzecz jasna). Z wiadomych względów media nie wyśmiewają własnych grzeszków, ale ja tutaj ograniczeń nie mam.

Po co mi to? Dla swego rodzaju satysfakcji. Otóż myślę, że świniokracja padnie za kilka lat. A wtedy, jeśli dożyję, będę miał zwyczajną satysfakcję. Sprostytuowani (politycznie) dziennikarze bez zmrużenia okiem kolejny raz zmienią politycznych patronów a jednocześnie ulubieńców i zapomną, co pisali miesiąc wcześniej, widownia, czyli owce, szybko załapie, że trzeba ekscytować się czym innym, nabijać się z kogo innego. A ja będę wiedział (choćby sam dla siebie), że od samego początku nie poddałem się owczemu pędowi. Dla tej satysfakcji warto dziś płynąć pod prąd.