Humor i satyra. Tu nie ma tematów tabu ani świętych krów. Przełamujmy zmowę milczenia. Zdemaskujmy i zniszczmy kamarylę. Nadchodzi kontrrewolucja.

niedziela, 11 października 2009

Druga twarz afery hazardowej

Tropiąc elementarne uchybienia w oficjalnej rządowo-medialnej narracji dotyczącej ostatnich afer, w dwóch wpisach zwróciłem już uwagę na takie cechy tej narracji jak (1) brak przyzwoitości, (2) akceptowanie braku poszanowania dla prawa, (3) brak zdrowego rozsądku. Czas na kolejny aspekt, który jest dość konsekwentnie pomijany w debacie publicznej. Jest to jakość branży hazardowej oraz proweniencja ludzi, którzy się nią zajmują. Tymczasem omijam aspekty wymagające dokładniejszej analizy kontaktów poszczególnych polityków, treści stenogramów itd., niemniej łatwo domyślić się, że i na tym polu można wykazać niespotykaną od końca komunizmu pobłażliwość mediów dla ekipy rządzącej.

Fakt, że określona branża gospodarki opiera się na kontrowersyjnych produktach czy usługach w żadnym razie nie oznacza, że bez namysłu należy ją zdelegalizować i pozostawić szarej strefie na wyłączność. Nie można też jednak w pełni zaakceptować właściwej wielu liberalnym koncepcjom obojętności na kwestie społeczne. Niektórzy liberałowie chętnie widzieliby prostytucję i zazębiający się z nią pornobiznes jako pełnoprawne legalne branże gospodarki. Przewijają się dyskusje na temat legalizacji lekkich narkotyków, trwają przepychanki dotyczące tzw. dopalaczy, które są chytrze sprzedawane jako „nienadające się do spożycia przed ludzi”. Z kolei tradycyjne używki – alkohol i papierosy – obkłada się kolejnymi akcyzami i ograniczeniami. Nie wiem jaki jest klucz tych działań, ale wiem, że celem nadrzędnym powinno być optymalne wyważenie obu wartości: (1) wolności jednostki i liberalizmu ekonomicznego oraz (2) troski o dobro społeczeństwa. Doświadczenie pokazuje się, że system uwzględniający tylko jedną stronę medalu jest utopią. Branża hazardowa bez wątpienia należy do takich, które wymagają wprowadzenia starannie przemyślanych ograniczeń.

Hazard wykorzystuje słabość zakorzenioną w ludzkiej naturze bardzo głęboko, czyli skłonność do ryzyka. Można przyjąć, że ta skłonność do ryzyka jest przystosowaniem ewolucyjnym, któremu zawdzięczamy także ekspansywność naszego gatunku. W przypadku hazardu skłonność ta przejawia się w chęci podejmowania działań nieracjonalnych, w których prawdopodobieństwo poniesienia straty jest zbyt duże w porównaniu do szans na osiągnięcie sukcesu. Ta cecha, jak wiele innych ewolucyjnych specjalizacji zbędnych w nowoczesnej cywilizacji, staje się często podłożem, na którym rozwijają się zaburzenia kompulsyjne i uzależnienia, zwłaszcza w „sprzyjających” warunkach alienacji, dystresu. Zorganizowany hazard jest swego rodzaju oszustwem, bo zawsze obiecuje wygraną, ale w rzeczywistości wygrywa tylko ten, kto prowadzi grę. I to wygrywa dużo. Spółka Skarbu Państwa, Totalizator Sportowy, przyniosła 250 mln zł zysku w 2008 r. Kasyna to ekskluzywny biznes, dzięki któremu wspaniałe miasto mogło wyrosnąć nawet na pustyni, chodzi oczywiście o Las Vegas. Automaty do gier to – jak wykazują badania naukowe i życiowe doświadczenie – wyjątkowo łatwo dostępna i łatwo uzależniająca forma hazardu, toteż stanowią one bardzo atrakcyjne źródło zysku. Jeśli do łatwego zarobku dodamy ściągalność haraczu, możliwość łatwego prania brudnych pieniędzy, to od razu widać, że branża hazardowa jest idealna dla świata przestępczości zorganizowanej, a regulowanie tej branży za pomocą przepisów prawnych jest zadaniem niełatwym, ale koniecznym.

Podsumujmy zatem podstawowe problemy na jakie natrafi państwo, próbując uregulować branżę hazardową. Hipotetycznie zakładamy przy tym najlepszą wolę administracji, by działać dla dobra społeczeństwa:

  • niezależnie od przyjętej w ustawie formy i wielkości opodatkowania mafia lub mafie zawsze postarają się znaleźć sposób, by obejść przepisy i uzyskać „swoje”; w tym celu użyją wszelkich oszustw, skorumpują urzędników, w razie potrzeby zastosują brutalną siłę;
  • istnieje problem właścicieli lokali, którzy będą skazani na przymusową dzierżawę automatów do gier przy czym „dzierżawa” będzie sprowadzała się do oddawania haraczu do rąk gangsterów (niejednemu przejdzie ochota na własny biznes); przy tym poszerza się szara strefa kontrolowana przez mafię i powiększają się aktywa oraz siła mafijnego biznesu;
  • istnieje problem graczy, których liczba będzie naturalnie zwiększać się wraz ze wzrostem liczby automatów do gier i ich dostępnością; wielu z tych graczy uzależni się od hazardu i dla kilku emocjonujących chwil będą marnować zarobione pieniądze, często ze szkodą dla swoich rodzin; na dodatek pieniądze te nie będą napędzać gospodarki, a tylko wzmocnią mafię;

Zgodnie z przyjętą przeze mnie metodą krytyki rządowo-medialnej narracji postaram się teraz postawić tutaj zupełnie elementarne problemy. Ile życiowego doświadczenia i wyobraźni trzeba, by zrozumieć, jak poważne zagrożenia niesie ze sobą branża hazardowa? Kogo reprezentują tak zwani biznesmeni i lobbyści związani z branżą hazardową, a jednocześnie bliscy znajomi polityków PO? Dlaczego politycy PO i osobowości medialne generalnie omijają ten temat wielkim łukiem (wyjątkiem był wywiad z byłym gangsterem „Masą” w TVN24), skupiając się w temacie afery hazardowej niemal wyłącznie na sprawach personalnych oraz na procesie legislacyjnym. Czyżby chodziło o wyznaczenie pól debaty, w których względnie łatwiej będzie wybronić Donalda Tuska i jego ludzi?

Podsumowanie: Branża hazardowa należy do dziedzin działalności gospodarczej najbardziej narażonych na patologię polegającą na kontrolowaniu tego biznesu przez mafię. W Polsce w dziedzinie automatów hazardowych niewątpliwie taka sytuacja ma miejsce, a potwierdził to wywiad z byłym gangsterem „Masą”, który obecnie ma status świadka koronnego. Klimat półświatka panujący na styku mafijnego biznesu i ubogich ludzi popadających w uzależnienie od łatwo dostępnego hazardu powoduje stopniowe poszerzanie się przestrzeni opanowanej przez mafię. Rządowo-medialna narracja w zakresie afery hazardowej używa fraz o nieetycznym lobbingu lub o nieudolnej asertywności po to, by zamaskować łatwo widoczny fakt, że czołowi politycy PO są uwikłani w kontakty z biznesmenami i lobbystami, których każdy rozumny człowiek może podejrzewać o pracę dla mafii. Kontakty te są przy tym nader zażyłe, a politycy PO zdają się pełnić w tych kontaktach rolę podrzędną, tłumaczą się z postępów w załatwianiu spraw na szczeblu rządowym dla swoich patronów.

2 komentarze:

  1. Obawiam sie, że tak źle od czasów stanu wojennego nie było

    OdpowiedzUsuń
  2. Za czasów stanu wojennego ogromna większość Polaków wiedziała, jaką mamy władzę, i to, że władza reprezentuje sowieckie interesy. Było też wielu odważnych i bezkompromisowych ludzi. Dlatego był im (władzy) potrzebny stan wojenny, morderstwo ks. Popiełuszki, wygnanie z Polski najbardziej zdeterminowanych działaczy opozycji - potencjalnych liderów itd.

    Dzisiaj jest źle, bo ludzie są zdezorientowani przez zmasowaną propagandę z zakłamaną wizją rzeczywistości, czyli to, co lansuje większość mediów. A media te udają, że wykonują tylko misję informacyjną. Musimy to jakoś odczarować!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? Skomentuj!