Humor i satyra. Tu nie ma tematów tabu ani świętych krów. Przełamujmy zmowę milczenia. Zdemaskujmy i zniszczmy kamarylę. Nadchodzi kontrrewolucja.

środa, 16 czerwca 2010

Treuhänder Kutz

Zdarzenie goni zdarzenie. Graś, ten co dorabia u Niemca jako cieć, tym razem w upokarzający dla Polski sposób przeprasza po rosyjsku siepaczy z OMON-u (warto przypomnieć sobie historię tych jednostek) w związku ze sprawą kradzieży kart kredytowych, dla jasności – to Rosjanie okradli polskie ofiary katastrofy. Prowokacja Palikota w Lublinie wymierzona w Jarosława Kaczyńskiego okazuje się dla Platformy Obywatelskiej katastrofą. W TVN24 Migalski demoluje Kutza – konkretnej i racjonalnej argumentacji młodego politologa zblazowany antypatyczny starzec przeciwstawił jedynie arogancję władzy. Upadek Platformy następuje szybciej niż można było przypuszczać jeszcze niedawno. Wielu dworaków Tuska zdaje się być nieświadomymi tego krachu. Ale szereg innych już medialnie wycofało się z poronionego projektu „Komorowski”. Nie może ujść uwagi zdystansowana postawa Tuska, który jest ambitny i inteligenty (szczególnie w porównaniu z takim Komorowskim) i liczy na to, że będzie jeszcze potrzebny i załapie się do jakiegoś kolejnego projektu. Czy prawdziwi administratorzy Polski, agenci kreujący zdarzenia kryjące się za politycznym teatrem, są wściekli? Sądzę, że nie. Oni kalkulują na chłodno i są zbyt poważnymi graczami, by nie mieć planów na każdą ewentualność. Strategicznie z punktu widzenia naszych największych sąsiadów pożądane jest, by funkcję przywódczą w Polsce pełnił niemiecki zarządca zatwierdzony przez Rosję lub na odwrót – to jest ich główny plan dla Polski.

Po tym wstępie przechodzę do właściwego tematu. Ten tekst dotyczy tego, jak bardzo okrągłostołowe elity odcięły się od polskiego społeczeństwa i narodu, a został zainspirowany drobnym fragmentem rozmowy Marka Migalskiego z Kazimierzem Kutzem w TVN24 11 czerwca, program Rozmowa Rymanowskiego. Arogancja PO – dziś głównego reprezentanta okrągłostołowych elit – skupia się w postawie Kutza jak w soczewce. Wystarczy podać choćby takie cytaty z tej jednej rozmowy: „Opinia publiczna może się nie zna na wielu sprawach” (odpowiedź na negatywne reakcje dotyczące pospiesznego mianowania prezesa NBP przed wyborami); „To jest odzyskiwanie placówek, które wyście zawłaszczyli w sposób haniebny. – Czyli teraz wy zawłaszczycie? – To jest recykling proszę pana” (o tym, że PO obsadza przed wyborami wszystkie możliwe stanowiska); „Ja myślę, że jemu się należy wdzięczność ponieważ on przerwał tą nudę straszliwą, którą się charakteryzuje ta kampania – takie klepanie w tych mediach, to ględzenie, że on nie powinien, bo nie jest pełnym prezydentem, że takie lapsusy robi” (o prowokacji Palikota w Lublinie); „Słuchałem pana Bielana, który mówił, że największą zaletą pana Jarosława Kaczyńskiego jest to, że on będzie przywódcą, że Polsce jest potrzebny przywódca, Führer taki” (tu zaprotestował Migalski, na co Kutz odpowiedział, że Führer to tylko niemieckie słowo) „Ja myślę, że on [Komorowski] nie ma ambicji politycznych, żeby rządzić wbrew układom w jego partii, w której jest” (może niezamierzona, lecz zdumiewająca szczerość ze strony elit, które dotychczas zapewniały, że niezbędna jest tylko prezydentura ponadpartyjna).

Platforma Obywatelska zdążyła nas przyzwyczaić do totalnej pogardy jaką żywi dla przeciwnika politycznego. Spowszedniała arogancja władzy, która chyba nawet za SLD nie spotykała się z taką wyrozumiałością ze strony mediów. Media w istocie współuczestniczą w wojnie przeciwko polskiemu społeczeństwu. Jednak to, co powiedział Kutz na sam koniec tej rozmowy, wymyka się próbom jakiegoś zaklasyfikowania. Gdy Rymanowski kończył już program, Kutz rzucił trochę oderwane zdanie: „Treuhänder jest potrzebny w Polsce.” To zdanie przeszło bez większego echa, a powinno być ono właściwie niszczące dla wizerunku PO. To trochę jak słowa wicemarszałka Stefana Niesiołowskiego (połączone z działaniami całego środowiska PO) przekreślające 20 lat starań III RP o powszechne uznanie zbrodni katyńskiej za ludobójstwo. Niesiołowski powiedział 09.09.09 w wywiadzie dla Dziennika: „To była zbrodnia wojenna. Ludobójstwo to jest zagłada narodu. W historii do tej pory były dwa ludobójstwa: Holokaust i wielki głód na Ukrainie. Katyń to było coś innego. Polscy oficerowie odmówili współpracy z komunistami i zostali zamordowani. Ci, którzy na nią poszli, przeżyli, jak Berling. Poza tym przyjęcie takiego stanowiska miałoby bardzo poważne konsekwencje polityczne.” Po takich słowach zarówno Niesiołowski kilka miesięcy temu, jak i Kutz dzisiaj, zasłużyli tylko na to, by natychmiast zniknąć w niesławie z życia publicznego.

Kutz nie wygłosił jednoznacznej antypolskiej deklaracji, a jedynie rzucił niedbałe zdanie. Gdyby media raczyły je zauważyć, to przy takiej pobłażliwości dla PO, jaka miała miejsce dotychczas, udałoby mu się z niego wykręcić, tak jak Niesiołowski wykręcił się po swojej wypowiedzi o Katyniu. My jednak nie mamy (na razie) obowiązku płaszczenia się przed władzą. Na początek przypomnienie znaczenia słowa treuhänder.

Treuhänder – powiernik (komisarz), zwł. naznaczony przez okupanta niemieckiego dla zarządzania polskim przedsiębiorstwem albo majątkiem (1939-45). Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych Władysława Kopalińskiego. Etymologia: niem. ‘urzędowy zarządca (komisarz) cudzego majątku’. Źródło: Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych Władysława Kopalińskiego

Treuhänder – powiernik, podczas II wojny światowej na ziemiach okupowanych przez Niemcy administrator, z ramienia władz niemieckich, poszczególnych zagrabionych przedsiębiorstw oraz majątków niektórych zlikwidowanych instytucji i stowarzyszeń; w Polsce w GG 1940 było ok. 1,2 tysięcy Treuhänderów, na ziemiach wcielonych do Rzeszy ogólna ich liczba w różnych okresach przekroczyła 100 tysięcy; w przeważającej części byli to Niemcy zamieszkali w Polsce przed wojną lub przesiedleni z krajów nadbałtyckich. Źródło: Portal wiedzy PWN

Współczesne niemieckie znaczenie słowa Treuhänder to ‘powiernik, zarządca majątkowy’. Nie wiem, dlaczego Kutz użył tego niemieckiego słowa i do jakiej narodowości właściwie on się poczuwa. Ale nie widzę możliwości, by człowiek w jego wieku nie wiedział, kim Treuhänderzy byli w Polsce okupowanej przez Niemców. Jeśli jednak jego słowa wynikały z niewiedzy, to powinien gęsto się tłumaczyć z tej wpadki. Treuhänderami byli Niemcy a często volksdeutsche. Łatwo sobie wyobrazić, jak na ich działalność patrzyły setki tysięcy Polaków, właścicieli, którzy zostali zmuszeni do porzucenia swojej własności i ucieczki. W latach 70. niemiecki tygodnik opublikował artykuł mówiący o tym, że Jan Nowak-Jeziorański z RWE w czasie wojny współpracował z Niemcami m.in. jako Treuhänder cegielni w Radzyminie. Materiał ten wywołał poważny skandal, a Nowak-Jeziorański odpowiedział pozwem cywilnym.

Najprostsza interpretacja słów Kutza jest taka, że uważa on, iż to nie Polacy mają się troszczyć o swój kraj. Jego zdaniem w Polsce potrzebny jest zarządca (powiernik) nadany z zewnątrz, być może przez Niemcy i Rosję, bo te 2 państwa najwyraźniej dziś artykułują swoje interesy w odniesieniu do Polski. W kontekście wyborów prezydenckich może to oznaczać, że Treuhänderem Polski ma być Bronisław Komorowski. Kutz może też oczywiście tłumaczyć, że chodziło mu o to, by w ten sposób ironicznie i obraźliwie nazwać Jarosława Kaczyńskiego (wcześniej w tej rozmowie próbował nazwać go Führerem). Jednak nie jest jasne, czy to był żart. Kutz pokazywał często już wcześniej, że czuje się zupełnie bezkarny w swoich wypowiedziach. Może być więc tak, że on z tymi myślami żyje i nie boi się tego ujawniać jako polityk partii rządzącej.

Oficjalna propaganda bardzo nerwowo przedstawiała historię „dziadka w Wehrmachcie”, tymczasem nie ma jasnych przesłanek do twierdzenia, że Józef Tusk służył w Wehrmachcie przymusowo, chyba że każdą służbę wojskową uznamy generalnie za formę przymusu. Zamiast pytania o przymus, należałoby raczej zapytać, czy dziadek, a raczej dziadkowie Tuska, służąc w Wehrmachcie, czuli się Niemcami, a to jest już całkiem prawdopodobne. W każdej narodowości składającej się na przedwojenną Polskę znajdowali się zarówno bohaterowie wierni polskiej ojczyźnie na śmierć i życie, jak i tacy, którzy chętnie przyjmowali nową władzę. Sam Donald Tusk był działaczem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, organizacji o tendencjach separatystycznych, podkreślającej związki Kaszub z Niemcami, a także wspierał te dążenia politycznie. Jako przykład można podać referat na II Kongresie Kaszubskim 1992, Pomorska idea regionalna jako zadanie polityczne, w którym Tusk przedstawił postulat utworzenia konstytucji Kaszub jako państwa regionalnego (treść wygłoszona zawierała postulaty dalej idące niż treść zapisana w materiałach z Kongresu). ZK-P udzieliło Tuskowi oficjalnego poparcia w wyborach prezydenckich 2005. Jarosław Kaczyński w wypowiedzi z sierpnia 2007 zwracał uwagę na niemieckie obsesje Donalda Tuska i podatność na dominację Niemiec w jego środowisku politycznym. Są relacje, z których wynika, że w domu Tuska w dzieciństwie mówiło się po niemiecku. W Szkle kontaktowym, programie, który mocno wspiera Tuska, jeden z redaktorów (chyba Miecugow) tłumaczył przy okazji spotkania 01.09.09, że Tusk z Putinem dobrze dogadują się bez tłumacza i nie trzeba tu nawet spekulować, czy Tusk faktycznie zna angielski lub rosyjski, gdyż obaj mogą swobodnie rozmawiać po niemiecku. Putin zna niemiecki doskonale jako były wieloletni agent KGB w NRD.

Przypominam pewne fakty z działalności politycznej Tuska nieprzypadkowo. We wspomnianym referacie Tusk pisał m.in.: „Trzeba zrobić wszystko, aby wpływ ruchów regionalnych i samorządowych oraz partii politycznych, dla których regionalizm jest istotnym fragmentem ich programu, na zmiany ustrojowe i gospodarcze był jak największy. Konieczne jest uczestnictwo regionalistów w debacie konstytucyjnej i w pracy nad innymi aktami legislacyjnymi. Tak długo bowiem, jak trwać będzie w Polsce centralistyczny model władzy, jak długo większość decyzji zapadać będzie w Warszawie – marzenie o państwie regionalnym pozostanie utopią.” W Playboyu 12/2007 ukazał się skandalizujący wywiad z posłem Kutzem, nas tu interesują fragmenty polityczne. Kutz opisuje, jak zgodził się kandydować z listy PO: „Zostały dwa dni do zamknięcia list, a ja się wciąż wahałem. Uległem dopiero Balcerowiczowi, który zadzwonił do mnie z Ameryki. A ja do niego mam wielki szacunek. Tuskowi postawiłem jednak warunki dotyczące dwóch spraw – mojej starości i promowania autonomii Śląska. Tusk przystał na jedno i drugie. Obiecał, że nie będzie mnie zanadto eksploatować.”

Jak widać środowisko polityczne Tuska jest zdeterminowane, by długofalowo grać na osłabienie polskiego ośrodka państwowego, co wpisuje się w strategiczne plany Rosji i Niemiec dla Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego te państwa będą bezwarunkowo wspierać środowisko Tuska. Czy jest to bardziej sojusz wynikający ze zbieżności celów, czy jednak sterowane i sponsorowane z zewnątrz działanie tego środowiska na rzecz państw zewnętrznych kosztem Polski, to z pewnych praktycznych powodów sprawa na dziś drugorzędna. Komunistyczne elity w III RP miały zagwarantowane nie tylko miękkie lądowanie i grubą kreskę, ale wręcz stały się głównym beneficjentem transformacji ustrojowej. Podobnie raczej nie jest realistyczne oczekiwanie, że elity III RP w najbliższym czasie poniosą odpowiedzialność za swoje działania noszące znamiona zdrady stanu. Dlatego ich motywy na dziś uznaję za drugorzędne. Najważniejsze jest otrzeźwienie naszego społeczeństwa. Długi czas wielu z nas ciężko było się pogodzić, że Polacy w swojej przeważającej masie wspierają osłabianie i rozmontowywanie polskiej państwowości. Bo głównie do tego sprowadza się władza Tuska i jego zaplecza, w którym widzimy ludzi pokroju Kutza. Na szczęście 10 kwietnia pokazał, że pragnienie silnej Polski tkwiło w nas uśpione, a poparcie dla PO wynikało jednak z wielkiego oszustwa, a nie ze świadomego wyboru społeczeństwa.

Z mentalności Tuska i Kutza czy wcześniej wymienionego Niesiołowskiego wynika, że ludzie ci bezwzględnie grają na osłabienie a w ostateczności zniszczenie polskiej państwowości. Tu leży chyba klucz do zdania „Treuhänder jest potrzebny w Polsce.” Ludzie z tego środowiska są już chyba na swój sposób zmęczeni życiem w stanie ciągłego moralnego upadku. Przejawia się to zmanierowaniem, brakiem ostrożności, skłonnością do funkcjonowania pod wpływem rozmaitych używek. Możliwe, że Kutz wypowiedział to zdanie w chwili słabości, ale tym bardziej powinniśmy zrozumieć, jak daleko zaszły już działania, których ostatecznym celem jest rozmontowanie polskiej państwowości. To jest dzwonek alarmowy. Przed nami długa droga do odzyskania równowagi naszego państwa i stworzenia mu warunków do suwerennego rozwoju. Warunkiem wejścia na tę drogę jest wybór odpowiednich liderów we wszystkich nadchodzących wyborach. Warunkiem utrzymania się na tej drodze jest poczucie odpowiedzialności za kraj wśród nowych elit oraz w całym społeczeństwie.

Klip 1. 11.06.10 w TVN24 w rozmowie z Markiem Migalskim i Kazimierzem Kutzem miała miejsce zdumiewająca i skandaliczna wypowiedź Kutza (2:32): „Treuhänder jest potrzebny w Polsce.”

4 komentarze:

  1. Słowa, które był Pan łaskaw przytoczyć: tj. Kutza o potrzebie dla Polski "Treuhaendera" i wywody Niesiołowskiego o stanie prawnym w kwestii zbrodni katyńskiej wg mnie nie nadają się na bezbolesne "zniknięcie ze sceny politycznej". One całkowicie usprawiedliwiają zawiśnięcie obu dziadków na najwyższej gałęzi najwyższych drzew w Alejach Ujazdowskich.Ku nauce ich wielbicieli i naśladowców. Na kulę żaden nie zasłużył.Zbytni zaszczyt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Panem. We wpisie zaproponowałem formę złagodzoną, czyli zniknięcie ze sceny politycznej, by pozostać bliżej rzeczywistych opcji politycznych na dziś. Gdyby zaistniały sprzyjające warunki do należytego potraktowania zdrajców Polski, to na czele mojej listy osób do pilnego powieszenia znajduje się jednak Jaruzelski. Po nim mogę dyskutować o następnych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niemcy straszliwie gardzili Kaszubami jako brudnymi, nędznymi i mówiącymi szczeknięciami, jak pisał Bismarck w swoich listach. Nie było szans by kumać się z Niemcami jako Kaszub. Jeśli faktycznie przodkowie Tuska byli tak skumani z Niemcami, to jako Niemcy/folksdojcze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sojusze się zmieniają. Naturalny jest sojusz Kaszubów i Polaków w ramach jednego silnego państwa. Istnieje jednak grupa kilku procent w całej społeczności poczuwającej się do kaszubskich korzeni, która woli sojusz z Niemcami. W czasie okupacji byli to zapewne zwykli folksdojcze. Dziś jednak Niemcy pokochali naród kaszubski. Zależy im na wspieraniu Kaszubów-regionalistów (bo to osłabia Polskę), a regionalistom zależy po prostu na bogatych sponsorach. Tak ja to widzę. Taką regionalistyczną i proniemiecką linię ma Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, z którym jest związany Tusk.

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? Skomentuj!