Przed wyborami ceny symboli narodowych rosną. Poczekam na posezonowe wyprzedaże. Po 7 czerwca symbole na pewno stanieją, aż do sezonowej zwyżki za rok. W 2010 r. czekają nas bowiem wybory prezydenckie oraz samorządowe. Najbardziej chodliwy dziś symbol narodowy – Lech Wałęsa, dobrze znany także jako TW „Bolek” – może do tego czasu mocno się zużyć. Niewykluczone, że z kolei zostanie porządnie odmalowany inny symbol narodowy – Aleksander Kwaśniewski, znany także jako TW „Alek”. Ireneusz Krzemiński – były członek KLD oraz badacz polskiego antysemityzmu – czyli autorytet, co się zowie, choć nie symbol – dał w dzisiejszej Rzeczpospolitej sygnał, iż nasz główny symbol narodowy znowu zaczyna się przecierać i trochę pruć.
Oto kilka cytatów z wywiadu z Krzemińskim (Wałęsa, czyli liberalizm po polsku, Rzeczpospolita 15.05.09): „Flirt z partią Ganleya to pomysł nieodpowiedzialny”, „Gazety napisały już nawet, za jaką cenę Wałęsa wystąpił w Rzymie. To jest kompromitujące.” Na kłopotliwe pytanie redaktora: „Na czym więc polega wartość Wałęsy jako – jak mówią niektórzy – «dobra narodowego»?” Krzemiński zadziwiająco – jak na swoje środowisko – dystansuje się od Wałęsy, zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę tak niedawne zachwyty salonu nad prymitywnym bucem, jakim w istocie jest ten symbol... naszych nieszczęść narodowych. I tak, Krzemiński odpowiada: „No, właśnie, dlaczego Wałęsa miałby być «dobrem narodowym»? (...) Wałęsa, czy się komu podoba czy nie, stał się symbolem – no, może zresztą jednym z symboli, acz szczególnie ważnym – wspaniałego wielkiego ruchu «Solidarności». (...) Ale potem Wałęsa okazał się niedobrym prezydentem, stracił społeczny autorytet i trudno o tym dziś nie pamiętać. Na ogół jest tak, że albo go oczerniamy i całkowicie przekreślamy, albo wynosimy bezkrytycznie na piedestał. A przecież mamy do czynienia z żywym człowiekiem (...)”
Obr. 1. Jak widać liberałowie z Libertasu licytują skuteczniej od liberałów z PO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj!